Jak wynika z najnowszych danych opracowanych przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, w Polsce widać wyraźne różnice między zarobkami w firmach działających w sektorze publicznym, a tymi uzyskiwanymi w jednostkach należących do sektora prywatnego. Dokładniej, pracownicy w tych pierwszych mogą liczyć na miesięczne wynagrodzenie wynoszące przeciętnie ok. 4500zł. W sektorze prywatnym jest to średnio ok. 3400zł.

Dodatkowo, ZPP podkreśla, że w Polsce widać wyraźne różnice między zarobkami w poszczególnych regionach kraju. Są nawet takie obszary, w których trzeba pracować dwa razy dłużej niż w innych, by zarobić jednakową kwotę. Oczywiście, zarobki w ogromnej mierze zależą też od branży w jakiej działa dana firma oraz od stanowiska piastowanego przez konkretnego podwładnego.

Mimo tego, bez względu na to, o jakich zawodach i jakich województwach mówimy, wciąż średnie zarobki są w naszym kraju wyraźnie niższe niż w innych europejskich państwach. Szczególnie duże dysproporcje widać w porównaniu z krajami leżącymi w zachodniej części kontynentu. Z tego też powodu, tysiące Polaków decyduje się na emigrację zarobkową do tych krajów.

Jednocześnie, ZPP przyznaje, że płace w naszej części kontynentu, czyli w Europie Środkowo-Wschodniej rosną szybciej niż dzieje się to na Zachodzie. To natomiast oznacza, że jeśli ta tendencja się utrzyma, to za kilka lub kilkanaście lat różnice nie będą już praktycznie w ogóle dostrzegalne.

Te prognozy potwierdza firma audytowa PwC, która szacuje, że za 17 lat, czyli w roku 2030 w Polsce średnie wynagrodzenie miesięczne może wynosić ok. 3100 dolarów amerykańskich. Byłby to skok niemal trzykrotny, ponieważ według obliczeń, obecnie zarabiamy średnio ok. 1200 dolarów.

PwC prognozuje również, że zmienią się światowi liderzy w wysokości miesięcznych stawek. Obecnie największa średnia odnotowywana jest w Australii, gdzie przeciętnie zarabia się 4500 dolarów. W roku 2030 na pierwszym miejscu ma być jednak Korea Południowa ze średnimi zarobkami przekraczającymi 5000 dolarów.