Dzisiaj w nocy cofnęliśmy wskazówki zegarów o jedną godzinę, zmieniając z 3:00 na 2:00. Dało nam to godzinę snu więcej, zatem teoretycznie powinniśmy być teraz bardziej wypoczęci. I właśnie lepsze samopoczucie dla wielu osób jest jednym z najważniejszych argumentów przemawiających za dokonywaniem zmian czasu z letniego na zimowy.

To jednak nie wszystko, ponieważ znaczna część osób uważa, że chodzi tu również o względy oszczędnościowe. Cofnięcie czasu powoduje, że dłużej jest jasno na zewnątrz, a to oznacza, że nieco później musimy zaświecać światło.

O ile w prywatnych domach nie robi to znacznej różnicy, to jednak jest dostrzegalne w większych firmach i zakładach produkcyjnych, które muszą oświetlać ogromne powierzchnie. W ich przypadku późniejsze zaświecenie światła skutkuje odczuwalnie niższymi rachunkami za energię elektryczną.

Poza tym, że zmiany czasu mają pozwalać na lepsze wykorzystanie energii słonecznej, to mają również optymalizować efektywność pracy. Nie da się jednak znaleźć dowodów na to, że przestawienie godziny rzeczywiście skutkuje samymi pozytywami. Okazuje się, że efektywność pracy tuż po zmianie czasu wcale nie wzrasta, a w większości przypadków wręcz spada, ponieważ organizm ludzki musi przyzwyczaić się do nowego rozkładu dnia.

Problemem jest też fakt, że współcześnie zmiana czasu to nie tylko przestawienie godziny na cyferblacie, ale również potrzeba wprowadzenia zmian do systemów informatycznych, zmiany rozkładów komunikacyjnych, a więc również duże zamieszanie w działalności firm, jak i w życiu przeciętnych obywateli.

Przeciwnicy zmian czasu z letniego na zimowy podkreślają również, że gdyby było to w pełni korzystne, to na taki krok decydowałyby się wszystkie państwa. Mimo to wiele jest krajów, które nie zmieniają godziny – są to choćby niektóre stany USA i Islandia.