Ostateczne dane dotyczące wzrostu polskiego Produktu Krajowego Brutto w II kwartale tego roku zostaną opublikowane dopiero w sierpniu, lecz już teraz pojawiają się wstępne informacje na ten temat. Jak stwierdził wczoraj szef Głównego Urzędu Statystycznego, nic nie wskazuje na to, aby wzrost PKB miał być większy od tego z I kwartału. Oznacza to, że wyniesie 0,5%.

Niestety, dalsze prognozy są gorsze niż dotychczas. GUS przyznaje, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż w kolejnych miesiącach kwartalny wzrost PKB będzie jeszcze niższy od obecnego. Byłaby to sytuacja znacznie gorsza od przewidywań, o jakich jeszcze w maju mówiło Ministerstwo Finansów.

Analitycy twierdzą, że coraz gorsze prognozy dotyczące polskiej gospodarki są związane głównie z dalszą recesją notowaną w Eurolandzie oraz ze słabszym od spodziewanego wzrostem gospodarek będących głównymi odbiorcami polskich produktów eksportowych. Bez silnego eksportu rodzima gospodarka nie będzie miała szansy na prawdziwe odbicie.

Trudna sytuacja Polski wynika, przede wszystkim, ze słabych danych dotyczących naszych zachodnich sąsiadów. Jeszcze niedawno sądzono, że w Niemczech PKB wzrośnie w tym roku o 0,6%, a niedawno prognozy zredukowano o połowę, zakładając, że będzie to wzrost tylko o 0,3%. Kiepska sytuacja ma być widoczna także we Włoszech, Hiszpanii oraz Francji. Słabsze od wcześniejszych przewidywań ma być również tegoroczne PKB w strefie euro.

Polscy politycy pokładają nadzieję w tym, że Polacy zaczną więcej wydawać, a to doprowadzi do zwiększonych wpływów budżetowych pochodzących z podatków. Do śmielszego nabywania produktów i usług mają zachęcić Polaków wyjątkowo niskie stopy procentowe, niska inflacja oraz relatywnie tania energia elektryczna.

Dodatkowe wpływy do budżetu są dla Polski niezmiernie istotne, ponieważ już teraz politycy spodziewają się, że w budżecie zabraknąć może nawet 25 miliardów złotych. Fatalna sytuacja jest efektem nadmiernego optymizmu polityków przy układaniu tegorocznego budżetu. Spodziewano się lepszych wyników gospodarczych, a co za tym idzie, także większych wpływów do budżetu.