W Afganistanie zakończyło się już głosowanie na polityka, który na nową kadencję obejmie urząd głowy państwa. Mimo obaw, o których wspominali przywódcy wielu krajów świata, ale też sami przywódcy Afganistanu, wybory odbyły się bez jakichkolwiek zamachów czy zamieszek. Wszystkim udało się zapewnić bezpieczeństwo.

Wybory prezydenckie mają ustalić, kto będzie przewodził państwu po tym, jak po 13 latach od władzy odchodzi Hamid Karzaj. W wyborach udział wzięło 8 kandydatów. Żeby udało się rozstrzygnąć je w pierwszej turze, jeden z nich musi uzyskać ponad 50% głosów. Jeżeli do tego nie dojdzie, dobędzie się druga tura wyborów.

Faworytami do fotela prezydenckiego w Afganistanie są dawny szef tamtejszej dyplomacji dr. Abdullah, były minister finansów Aszraf Ghani oraz Zalmaj Rassul, którego na swoim miejscu najchętniej widziałby Karzaj.

Zaskakująco wysoka była frekwencja. Do urn poszło ok. 58% obywateli Afganistanu, co daje ok. 7 milionów osób spośród wszystkich 12 milionów zamieszkujących ten kraj. Jako, że nie spodziewano się tak dużego zainteresowania wyborami, w niektórych lokalach wyborczych zabrakło nawet kart do głosowania.

Ewidentnie widać było jednak, że Afgańczykom naprawdę zależy na demokratycznym wyborze głowy państwa. Kolejki do urn były bardzo długie, ale nie zniechęcało to ludzi uprawnionych do oddania głosu i chcących mieć wpływ na władzę w ojczyźnie. W lokalach wyborczych pojawiło się tyle osób, że zdecydowano nawet wydłużyć wyboru o godzinę, by każdy zdążył wypełnić kartę.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama chwalił Afgańczyków podkreślając, że udane wybory są ważnym krokiem, który pozwoli im stać się w pełni odpowiedzialnymi za sytuację w ich państwie. Jest to tym bardziej istotne, że w tym roku przeważająca część zagranicznych wojsk ma wyjechać z Afganistanu, więc obywatele będą musieli zacząć radzić sobie samodzielnie. Afgańczyków pochwalił również przewodniczący NATO Anders Fogh Rasmussen, który powiedział, że historyczna chwila dla tego kraju.