Jak się okazuje, spowolnienie gospodarcze jest w Polsce coraz mocniej odczuwalne. Dotyka nawet te przedsiębiorstwa, które dotychczas nie narzekały na niższe przychody i które mają odłożone na czarną godzinę spore zasoby finansowe. Mimo tego, bojąc się dalszych konsekwencji kryzysu, chcą one zwolnić część pracowników.

Najwięcej redukcji tego typu ma pojawić się w sektorze finansowym, dlatego bać powinni się głównie pracownicy banków i firm finansowych. Już teraz wiadomo, że w jednych z największych banków działających na terenie Polski – Nordea, BPH, DnB Nord, Banku Handlowym, BNP Paribas redukcja obejmie łącznie ok. 3 tysięcy jednostek spośród kadry pracowniczej. Dodatkowo, właściciele BZ WBK i Kredyt Banku oraz Polbanku i Raiffeisen Banku zamierzają zamknąć ok. 60-80 oddziałów swoich placówek, co będzie wiązało się z kolejną falą zwolnień w branży finansowej.

Chociaż żadna z tych instytucji nie znalazła się jeszcze w kryzysowej sytuacji, to jednak wolą zabezpieczyć się poprzez cięcie kosztów i maksymalną oszczędność. Zmniejszenie placówek pozwoli im bardziej skupić się na tych, które istnieją w większych miejscowościach i na tych, które przynoszą największe korzyści finansowe. Najprawdopodobniej, dzięki temu poprawi się jakość usług i indywidualne podejście do klientów. Natomiast zmniejszenie liczby pracowników to typowy zabieg oszczędnościowy.

Jak przyznają analitycy pracujący dla wymienionych wyżej banków, ich instytucje notują wzrost zysków, jednak muszą być czujne, ze względu na kiepską sytuację ekonomiczną w strefie euro, a także na ogólne spowolnienie gospodarcze, które jest dostrzegalne m.in. poprzez spadającą konsumpcję wielu dóbr. Ponadto, funkcjonowaniu instytucji finansowych nie sprzyja coraz szerszy zakres działań prowadzonych w internecie. Ze względu na wygodę i szybkość, wielu klientów wybiera właśnie opcję on-line.

Niemniej jednak, nie tylko w sektorze finansowym nastąpią zwolnienia. Szykują się one również w wielu innych branżach. Jak podaje do informacji ministerstwo pracy, łącznie aż 303 zakłady zapowiedziały zwolnienia, które mają objąć ok. 23,6 tysiąca pracowników etatowych. Choć tempo zwolnień jest niższe, niż rok temu, to wielu specjalistów powątpiewa w zapewnienia rządu, który uważa, że do końca roku stopa bezrobocia spadnie z 12,9% do 12,3%. Sceptycy są raczej przekonani, że wzrośnie ona do poziomu 13,2%, a nawet 14%!