Wczoraj popołudniu premier Turcji Ahmet Davutoglu przyznał, że niemal 40 państw prowadzi rozmowy dotyczące interwencji w Syrii. Według informacji, które przekazał, dokładniej 37 krajów gotowych jest przystąpić do koalicji sprzeciwiającej się działaniom podejmowanym przez prezydenta Syrii Baszara al-Assada.

Według Davutoglu, większość krajów planuje przystąpić do koalicji, pozostając jednak biernymi i ograniczając się do słownego potępienia prezydenta Syrii i podejmowanych przez niego kroków lub do wsparcia logistycznego udzielanego pozostałym armią. Główną siłą w razie interwencji ma być natomiast wojsko amerykańskie.

Do koalicji, o której mówił turecki premier, miałyby również dołączyć Kanada i Australia, a także kraje leżące nad Zatoką Perską, m.in. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt czy Katar. Pojawiają się jednak również przeciwnicy interwencji zbrojnej w Syrii, a do największych z nich należą Rosja i Iran.

Stanowisko samej Turcji może natomiast zaskakiwać, ponieważ władze tego kraju deklarują gotowość do ataku na Syrię nawet, jeżeli nie otrzymają na niego stosownego zezwolenia ze strony Organizacji Narodów Zjednoczonych. Turcja jest jednak szczególnie zaangażowana w syryjskie sprawy, bo na jej terenie żyją obecnie tysiące Syryjczyków, którym udało się uciec przed reżimem al-Assada.

Jednocześnie, gotowość do ataku zgłaszają Stany Zjednoczone. Mimo, że Amerykanie potwierdzili użycie przez wojsko syryjskiego prezydenta broni chemicznej 21 sierpnia b.r., Barack Obama wciąż jeszcze nie podjął decyzji o rozpoczęciu interwencji. Niemniej jednak, amerykański sekretarz obrony od kilku dni podkreśla, że tamtejsza armia jest w pełni gotowa do działania.

Do interwencji gotowi są już również Francuzi. Ich prezydent Francois Hollande otwarcie mówi, że obowiązkiem Francji, jak i reszty świata jest podjęcie odpowiednich działań w odpowiedzi na ataki syryjskiej armii na ludność cywilną.

Dyskusje na temat ewentualnych działań w Syrii toczą się również w Wielkiej Brytanii, gdzie premier David Cameron przerwał urlop, by wziąć udział w nadzwyczajnym posiedzeniu parlamentu. W czwartek brytyjscy politycy mają ustalić, czy oraz w jaki sposób ich kraj zareaguje na użycie gazu bojowego wobec Syryjczyków.

[AKTUALIZACJA]
Już wiadomo, że udziału w planowanej interwencji nie weźmie Polska. Premier Donald Tusk poinformował, że choć zrozumiałe są powody, dla których inne kraje chcą pomóc Syryjczykom, to jednak polscy politycy nie widzą szans na to, by jakiekolwiek działania tego typu mogły rzeczywiście przynieść oczekiwane rezultaty.