Staże - najpopularniejsze, ale mało efektywne formy aktywizacji zawodowej
Zatrudnianie osób, którym nie trzeba płacić, z którymi firma nie jest związana żadną poważną umową i których można się z łatwością pozbyć jest w Polsce coraz powszechniejsze. O czym mowa? Oczywiście, o stażach. Finansowane przez rząd, odciążają przedsiębiorstwa z wszelkich wydatków, ale jednocześnie zapewniają im darmową siłę roboczą.
Działania aktywizacyjne prowadzone przez urzędy pracy znajdujące się na terytorium Polski w wielkim stopniu opierają się na stażach. To najpopularniejsza forma stymulowania współczesnego rynku pracy. Dla pracodawców jest ona satysfakcjonująca, ponieważ otrzymują możliwość korzystania z siły roboczej opłacanej przez urząd, a dla stażystów – bo mają szansę zarobku oraz uzyskania jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego, które urozmaici ich CV.
Popularność stażów potwierdzają statystyki z ubiegłego roku. Okazuje się, że w 2011r. na stażach w urzędach oraz przedsiębiorstwach tak prywatnych, jak i państwowych, na przestrzeni 12 miesięcy było łącznie 110,5 tysiąca osób. Natomiast na szkoleniach – które są drugą wśród najpowszechniejszych opcji aktywizacji – skorzystało 53,8 tysiąca bezrobotnych.
Staże trwają maksymalnie 6 miesięcy, przy czym wśród osób przed 25. rokiem życia mogą trwać nawet rok. Często jednak ogranicza się je jedynie do 3 miesięcy. W ramach wynagrodzenia, urząd pracy płaci stażyście 953,10 zł miesięcznie. Wydaje się, że staż jest naprawdę świetną sprawą zarówno dla firm, jak i dla osób bez pracy, jednak w rzeczywistości wygląda to trochę inaczej.
Staże, które z założenia uczą nowych umiejętności i poszerzają kwalifikacje, tak naprawdę nie dają większych korzyści stażystom. Osoby wysyłane na staże nie muszą mieć żadnego przygotowania do fachu, w którym będą się szkoliły. Oznacza to, że przez min. 6 miesięcy będą uczyły się czegoś, o czym wcześniej nie miały pojęcia i co, być może, nigdy nie będzie im później potrzebne.
Niestety, w razie rezygnacji ze stażu, bezrobotny jest wyrejestrowywany z listy urzędu pracy. Dlatego musi iść na staż nawet, jeśli go nie interesuje i nie da mu żadnego cennego przygotowania do pracy zawodowej. Owszem, staże wiążą się z zarobkami, ale praktycznie każdy z nich kończy się, nie dając perspektyw na rzeczywiste zatrudnienie, a to nie jest rozwiązaniem dla bezrobotnych, jedynie krótką opcją dorywczego zarobku.
Dodatkowo, zupełnie nieprzygotowani ludzie wysyłani na staże powodują, że firmy muszą poświęcać czas na nauczenie ich podstaw wykonywania nowych obowiązków mimo, że stażyści nie pozostaną w miejscu pracy na dłużej. Firmy w ten sposób mogą regularnie korzystać z darmowej siły roboczej, czerpiąc korzyści, ale nie ponosząc żadnych wydatków ani krótko - ani długoterminowych.
Dla samych przedsiębiorstw jest to o tyle niekorzystne, że uczą stażystów, którzy i tak odejdą, a później znów będzie trzeba przygotowywać do pracy kolejnych. To obniża produktywność firm. Co prawda, po 6-miesięcznym stażu można zatrudnić stażystę na 3 miesiące, płacąc mu minimalną stawkę krajową i niektóre jednostki decydują się na to, ale potem i tak zwalniają pracowników pozostałych po stażu.
Popularność stażów potwierdzają statystyki z ubiegłego roku. Okazuje się, że w 2011r. na stażach w urzędach oraz przedsiębiorstwach tak prywatnych, jak i państwowych, na przestrzeni 12 miesięcy było łącznie 110,5 tysiąca osób. Natomiast na szkoleniach – które są drugą wśród najpowszechniejszych opcji aktywizacji – skorzystało 53,8 tysiąca bezrobotnych.
Staże trwają maksymalnie 6 miesięcy, przy czym wśród osób przed 25. rokiem życia mogą trwać nawet rok. Często jednak ogranicza się je jedynie do 3 miesięcy. W ramach wynagrodzenia, urząd pracy płaci stażyście 953,10 zł miesięcznie. Wydaje się, że staż jest naprawdę świetną sprawą zarówno dla firm, jak i dla osób bez pracy, jednak w rzeczywistości wygląda to trochę inaczej.
Staże, które z założenia uczą nowych umiejętności i poszerzają kwalifikacje, tak naprawdę nie dają większych korzyści stażystom. Osoby wysyłane na staże nie muszą mieć żadnego przygotowania do fachu, w którym będą się szkoliły. Oznacza to, że przez min. 6 miesięcy będą uczyły się czegoś, o czym wcześniej nie miały pojęcia i co, być może, nigdy nie będzie im później potrzebne.
Dodatkowo, zupełnie nieprzygotowani ludzie wysyłani na staże powodują, że firmy muszą poświęcać czas na nauczenie ich podstaw wykonywania nowych obowiązków mimo, że stażyści nie pozostaną w miejscu pracy na dłużej. Firmy w ten sposób mogą regularnie korzystać z darmowej siły roboczej, czerpiąc korzyści, ale nie ponosząc żadnych wydatków ani krótko - ani długoterminowych.
Dla samych przedsiębiorstw jest to o tyle niekorzystne, że uczą stażystów, którzy i tak odejdą, a później znów będzie trzeba przygotowywać do pracy kolejnych. To obniża produktywność firm. Co prawda, po 6-miesięcznym stażu można zatrudnić stażystę na 3 miesiące, płacąc mu minimalną stawkę krajową i niektóre jednostki decydują się na to, ale potem i tak zwalniają pracowników pozostałych po stażu.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.