Stabilizacja notowań
Wczorajsza sesja amerykańska przyniosła nam kontynuację stabilizacji notowań głównej pary walutowej. Kurs poruszał się w wąskim kanale pomiędzy 1,3350 a 1,3315 z lekkim wskazaniem na umocnienie dolara.
Sytuacja podobnie kształtowała się podczas handlu w Azji jak i dziś o poranku. O godzinie 8:15 euro kosztowało 1,3332 dolara. Inwestorzy mimo wczorajszego cofnięcia na amerykańskich indeksach zachowują względny spokój. Bez większej reakcji przyjęli kolejną wypowiedź szefa FED, w której stwierdził on, że gospodarka amerykańska jest silniejsza i bardziej stabilna, lecz nadal sporym wyzwaniem jest sytuacja na tamtejszym rynku nieruchomości i pracy.
Nie wykluczył on także możliwości uruchomienia kolejnego programu poluzowania ilościowego, jeśli będzie wymagała tego sytuacja. Wyraził on również przekonanie o ostrożności w zmienianiu polityki monetarnej, z czego można wnioskować, że stopy w USA szybko nie ulegną zmianie. Takie stanowisko Bena Bernanke nie wzbudziło wśród inwestorów zbyt wiele emocji, gdyż wszystko to zostało już uwzględnione w cenach. Teraz zapewne uczestnicy rynku będą się rozglądali za nowym tematem, który na dłużej przykuje ich uwagę. Na pierwszy plan wysuwa się Hiszpania i jej problemy z zadłużeniem.
Opublikowane wczoraj dane na temat deficytu budżetowego mogą niepokoić. W pierwszych dwóch miesiącach wyniósł on 20,7 mld euro, czyli 1,94% tamtejszego PKB. Jest to wartość sporo większa niż w analogicznym okresie rok temu. Martwić może także fakt niewielkich szans na osiągnięcie w tym roku poziomu 4,4% deficytu do PKB. Cel ten wynika z procedury nadmiernego deficytu jakim został objęty Madryt.
Niezrealizowanie tego wymagania może zakończyć się nałożeniem przez Brukselę sankcji. Jednak takie rozwiązanie może być trudne z tego względu, że oprócz Hiszpanii trzeba by było ukarać także inne kraje członkowskie. To zaś nie pomogłoby w wychodzeniu z kryzysu. Nie zmienia to jednak faktu, że temat kłopotów na półwyspie Iberyjskim może podnosić awersję do ryzyka.
Wzrosty na razie wyhamowane
Zapoczątkowane na przełomie wczorajszej sesji londyńskiej i amerykańskiej wzrosty na parach złotowych zostały wyhamowane w miarę rozkręcania się handlu zza oceanem. Duży udział w takim obrocie spraw miały też istotne poziomy oporu. Podejście kursu EUR/PLN zatrzymało się na wartości 4,15. Nieudane próby przejścia wyżej zakończyły się lekkim cofnięciem i dziś o poranku za wspólną walutę trzeba zapłacić niewiele mniej, czyli 4,1460. W przypadku pary USD/PLN sytuacja kształtowała się podobnie.
Popołudniowa deprecjacja złotego pozwoliła notowaniom szybko powrócić ponad poziom 3,10. Ten fakt dodatkowo zmotywował obóz byków, które wyciągnęły notowania do poziomu 3,1150. Dalsze wzrosty zostały ograniczone jednak przez linię trendu wzrostowego wyznaczonego dołkami z 29 lutego i 19 marca. Przełamie tej linii nastąpiło podczas poniedziałkowych spadków. Dziś o poranku za dolara trzeba zapłacić 3,1154 zł.
Dane tylko z USA
Dzisiejsze kalendarium makroekonomiczne zawiera tylko jedną istotną publikację. O godzinie 14:30 ogłoszony zostanie wstępny odczyt dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku w USA. Analitycy oczekują wzrostu na poziomie 3% m/m, po tym jak w poprzednim okresie zanotowano spadek w wysokości 3,7% m/m.
Nie wykluczył on także możliwości uruchomienia kolejnego programu poluzowania ilościowego, jeśli będzie wymagała tego sytuacja. Wyraził on również przekonanie o ostrożności w zmienianiu polityki monetarnej, z czego można wnioskować, że stopy w USA szybko nie ulegną zmianie. Takie stanowisko Bena Bernanke nie wzbudziło wśród inwestorów zbyt wiele emocji, gdyż wszystko to zostało już uwzględnione w cenach. Teraz zapewne uczestnicy rynku będą się rozglądali za nowym tematem, który na dłużej przykuje ich uwagę. Na pierwszy plan wysuwa się Hiszpania i jej problemy z zadłużeniem.
Opublikowane wczoraj dane na temat deficytu budżetowego mogą niepokoić. W pierwszych dwóch miesiącach wyniósł on 20,7 mld euro, czyli 1,94% tamtejszego PKB. Jest to wartość sporo większa niż w analogicznym okresie rok temu. Martwić może także fakt niewielkich szans na osiągnięcie w tym roku poziomu 4,4% deficytu do PKB. Cel ten wynika z procedury nadmiernego deficytu jakim został objęty Madryt.
Niezrealizowanie tego wymagania może zakończyć się nałożeniem przez Brukselę sankcji. Jednak takie rozwiązanie może być trudne z tego względu, że oprócz Hiszpanii trzeba by było ukarać także inne kraje członkowskie. To zaś nie pomogłoby w wychodzeniu z kryzysu. Nie zmienia to jednak faktu, że temat kłopotów na półwyspie Iberyjskim może podnosić awersję do ryzyka.
Zapoczątkowane na przełomie wczorajszej sesji londyńskiej i amerykańskiej wzrosty na parach złotowych zostały wyhamowane w miarę rozkręcania się handlu zza oceanem. Duży udział w takim obrocie spraw miały też istotne poziomy oporu. Podejście kursu EUR/PLN zatrzymało się na wartości 4,15. Nieudane próby przejścia wyżej zakończyły się lekkim cofnięciem i dziś o poranku za wspólną walutę trzeba zapłacić niewiele mniej, czyli 4,1460. W przypadku pary USD/PLN sytuacja kształtowała się podobnie.
Popołudniowa deprecjacja złotego pozwoliła notowaniom szybko powrócić ponad poziom 3,10. Ten fakt dodatkowo zmotywował obóz byków, które wyciągnęły notowania do poziomu 3,1150. Dalsze wzrosty zostały ograniczone jednak przez linię trendu wzrostowego wyznaczonego dołkami z 29 lutego i 19 marca. Przełamie tej linii nastąpiło podczas poniedziałkowych spadków. Dziś o poranku za dolara trzeba zapłacić 3,1154 zł.
Dane tylko z USA
Dzisiejsze kalendarium makroekonomiczne zawiera tylko jedną istotną publikację. O godzinie 14:30 ogłoszony zostanie wstępny odczyt dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku w USA. Analitycy oczekują wzrostu na poziomie 3% m/m, po tym jak w poprzednim okresie zanotowano spadek w wysokości 3,7% m/m.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.