Sezon rozpoczęty w kiepskich nastrojach
Alcoa rozpoczęła wczoraj sezon wyników na Wall Street. Wyniki okazały się sporo lepsze od oczekiwań, ale to jedynie pomogło zatrzymać wyprzedaż. Po bardzo udanym pierwszym kwartale inwestorzy na Wall Street zaczynają dostrzegać problemy, które rysowały się już od kilku tygodni. Jednym z nich są wysokie ceny ropy, które (choć obecnie zniżkują) znów dają się we znaki rynkom.
Alcoa w górę, ale rynki w dół
Kolejne analogie
Na wykresach:
Sezon wyników na Wall Street rozpoczął się w niesprzyjających warunkach, ale początek należy uznać za udany, przynajmniej jeśli chodzi o wyniki i notowania rozpoczynającej sezon spółki Alcoa. Producent aluminium po odnotowanej w czwartym kwartale stracie powrócił do zyskowności (10c na akcję po wyeliminowaniu czynników jednorazowych), mimo, iż oczekiwano powtórzenia straty. Wyższe od oczekiwań okazały się też przychody (6,01 mld USD wobec 5,77 mld USD).
Lepsze wyniki pomogły w niewielkim odreagowaniu w trakcie sesji azjatyckiej, jednak jak na razie nie zmieniło ono zdecydowanie niekorzystnego dla kupujących obrazu rynku. Spadki na Wall Street są w największym stopniu konsekwencją rozczarowujących danych o zatrudnieniu (opublikowanych w Wielki Piątek), ale kolejne publikacje również nie pomogły.
Słabe okazały się marcowe dane z chińskiej gospodarki, znacząco spadł też indeks Sentix dla strefy euro. Jeśli publikowane w piątek dane o chińskim PKB nie zaskoczą pozytywnie lub też chińskie władze nie zdecydują się na luzowanie polityki pieniężnej w najbliższym czasie, korekta na rynkach globalnych może się przedłużyć. Lepsze wyniki amerykańskich spółek mogą ją amortyzować, ale raczej nie zakończą korekty.
Słabe okazały się marcowe dane z chińskiej gospodarki, znacząco spadł też indeks Sentix dla strefy euro. Jeśli publikowane w piątek dane o chińskim PKB nie zaskoczą pozytywnie lub też chińskie władze nie zdecydują się na luzowanie polityki pieniężnej w najbliższym czasie, korekta na rynkach globalnych może się przedłużyć. Lepsze wyniki amerykańskich spółek mogą ją amortyzować, ale raczej nie zakończą korekty.
Kolejne analogie
W naszych komentarzach kilkukrotnie zwracaliśmy na liczne analogie rynkowe do wiosny ubiegłego roku, również te dotyczące rynku ropy. W ubiegłym roku szczyt notowań na rynku ropy został osiągnięty 8 kwietnia, zaś przecena na Wall Street rozpoczęła się 2 maja (początkowo w łagodnej formie). Tym razem szczyt na rynku ropy mieliśmy na początku marca, zaś spadki za oceanem zaczęły sie miesiąc później, zatem zależność ta została powtórzona z niezłą dokładnością.
To coś więcej niż tylko przypadek – warto zwrócić uwagę, iż relatywnie wysoka inflacja (będąca pochodną wysokich cen paliw) jest uważana za poważną przeszkodę dla luzowania polityki pieniężnej w Azji, co z pewnością pomogłoby rynkom. Jak wielokrotnie argumentowaliśmy, wysokie ceny ropy zwiększają zagrożenie twardego lądowania w Chinach, choć ewidentnych dowodów na nie jeszcze nie mamy.
Rozpoczęta w maju ubiegłego roku korekta trwała ok. 7 tygodni, prowadząc do spadku indeksu S&P500 o ok. 120 pkt. Jeśli jednak trzymać się dokładnych analogii do roku ubiegłego na indeksie S&P500 (gdzie mieliśmy niemal identycznie wyglądającą formację klina), brakuje jeszcze korekty, która byłaby tzw. falą 4, a która w ubiegłym roku miała miejsce na przełomie lutego i marca, znosząc… 120 pkt. na indeksie S&P500.
Zatem konsekwencje dla niedźwiedzi w krótkim horyzoncie byłyby podobne, ale drastycznie różne w średnim – w ubiegłym roku po pierwszym cofnięciu na indeksie mieliśmy jeszcze nowe szczyty (osiągnięte 2 maja), zaś drugie cofnięcie rozpoczęło kilkumiesięczny ruch spadkowy.
To coś więcej niż tylko przypadek – warto zwrócić uwagę, iż relatywnie wysoka inflacja (będąca pochodną wysokich cen paliw) jest uważana za poważną przeszkodę dla luzowania polityki pieniężnej w Azji, co z pewnością pomogłoby rynkom. Jak wielokrotnie argumentowaliśmy, wysokie ceny ropy zwiększają zagrożenie twardego lądowania w Chinach, choć ewidentnych dowodów na nie jeszcze nie mamy.
Rozpoczęta w maju ubiegłego roku korekta trwała ok. 7 tygodni, prowadząc do spadku indeksu S&P500 o ok. 120 pkt. Jeśli jednak trzymać się dokładnych analogii do roku ubiegłego na indeksie S&P500 (gdzie mieliśmy niemal identycznie wyglądającą formację klina), brakuje jeszcze korekty, która byłaby tzw. falą 4, a która w ubiegłym roku miała miejsce na przełomie lutego i marca, znosząc… 120 pkt. na indeksie S&P500.
Zatem konsekwencje dla niedźwiedzi w krótkim horyzoncie byłyby podobne, ale drastycznie różne w średnim – w ubiegłym roku po pierwszym cofnięciu na indeksie mieliśmy jeszcze nowe szczyty (osiągnięte 2 maja), zaś drugie cofnięcie rozpoczęło kilkumiesięczny ruch spadkowy.
Na wykresach:
EURPLN, D1 – notowania pary EURPLN wreszcie pokonały kluczowy poziom 4,1765, który wraz z linią poprowadzoną po coraz wyższych lokalnych dołkach stanowił potencjalną formację trójkąta; jakkolwiek trójkąt jest najczęściej formacją kontynuacji, w połączeniu z falą 5 poprzedniej struktury spadkowej tworzył on strukturę przypominającą formację spodka; pokonanie 4,1765 otworzyło drogę do większej korekty; jej minimalny zasięg to teoretycznie poziom 4,24, czyli zasięg fali 4 z poprzedzającej struktury spadkowej
Oil (Brent), D1 – konsolidacja na rynku ropy została zakończona zdecydowanym pokonaniem dolnego ograniczenia prostokąta, co powinno doprowadzić do spadku ceny poniżej 117 USD za baryłkę; znaczenie takiego punktu docelowego zwiększa lokalne maksimum z listopada 2011 roku na poziomie 116,40 USD; spadki mogą jednak sięgnąć głębiej – linia długoterminowego trendu przebiega obecnie poniżej 109 USD.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.