Ryzykowny plan pomocowy
Ministrowie finansów strefy euro wczesnym rankiem we wtorek zatwierdzili drugi pakiet ratunkowy dla Grecji, tym samym ratując kraj przed niekontrolowanym bankructwem w ciągu najbliższego miesiąca. Z godnie z oczekiwaniami plan przewiduje przyznanie 130 mld euro pomocy, co pozwoli obniżyć zadłużenie kraju do 120,5 proc. PKB w 2020 r. (czyli o 0,5 pkt. proc. więcej niż zakładano w lipcu 2011 r.) z obecnych 164 proc. PKB.
Na rynkach finansowych decyzja nie wywołała większego poruszenia, poza notowaniami eurodolara, które od razu po ogłoszeniu skoczyły o 0,5 proc. do 1,3270, jednak w kolejnych godzinach kurs pozostawał stabilny. Rynki azjatyckie notują lekkie spadki (japoński indeks Nikkei traci 0,2 proc.), co potwierdza starą rynkową zasadę „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. Stąd wtorkowe notowania mogą być skupione na lekkiej realizacji zysków na aktywach ryzykownych, do których zalicza się m.in. złoty. Dziś rano polska waluta handluje się poniżej 4,17 względem euro, a zatem bez zmian od poniedziałku. Przy braku danych makro w kalendarzu dzień na rynkach powinien być dość spokojny.
Zakończone spotkanie Eurogrupy nie przynosi tak wyraźnej ulgi w kwestii ratowania Grecji, jakiej można byłoby oczekiwać. Spokoju nie daje opublikowany wczoraj raport z ostatniej inspekcji Troiki (KE, EBC, MFW) w Grecji, który zwraca szczególną uwagę na niebezpieczeństwa opóźnień w realizacji reform w kraju. Z dokumentu wynika, że plan naprawczy dla Grecji jest bardzo wrażliwy na wszelkie zwłoki we wdrażaniu oszczędności, w efekcie czego zadłużenie kraju na koniec 2020 r. może utrzymywać się na poziomie 160 proc. PKB i sprowadzenie wskaźnika do 120 proc. może zająć dodatkowe 10 lat. Jest to wyraźny problem, jeśli spojrzeć przez pryzmat dotychczasowej opieszałości greckich władz w realizacji programu oszczędnościowego.
Czynnikiem ryzyka są też zbliżające się kwietniowe wybory parlamentarne, które przy wysokim niezadowoleniu społecznym z już wdrożonych reform, mogą przewrócić do góry nogami scenę polityczną w Grecji. Przejęcie władzy przez inną partię niż PASOK, czy Nowa Demokracja oznacza, że zobowiązania liderów tych dwóch ugrupowań do realizacji reform mogą być nic nie warte. Co ciekawe, bazowa ścieżka scenariusza naprawy greckiej gospodarki do 2020 r. zakłada, że już w przyszłym roku PKB kraju przestanie się kurczyć, w co ciężko uwierzyć, patrząc chociażby na ostatnie liczby za czwarty kwartał 2011 r., kiedy spadek wyniósł 7 proc.
Teraz, gdy pakiet ratunkowy został zatwierdzony, Grecja może przystąpić do kolejnego etapu, czyli redukcji zadłużenia znajdującego się w rękach prywatnych wierzycieli. Inwestorzy zdecydowali się na umorzenie 75 proc. realnej wartości długu z zamianą pozostałej części na nowe obligacji Grecji z zapadalnością o d11 do 30 lat oraz na krótsze papiery emitowane przez EFSF. Tym sposobem Grecja zetnie 100 mld euro swojego zadłużenia, zakładając 100-procentową partycypację wierzycieli. A taka z pewnością będzie, dobrowolna czy nie, gdyż rząd grecki już zapowiedział, że przedstawi parlamentowi projekt ustawy wprowadzającej zapis do dokumentacji obligacji nakazujący uczestnictwo w programie.
Przymusowość najprawdopodobniej wywoła tzw. „credit event”, który postawi w wymagalność instrumenty zabezpieczające przed bankructwem Grecji i będzie stanowić precedens, którego przyszłe konsekwencje na razie są trudne do oszacowania. Podsumowując, poniedziałkowy na pewno nie kończy tematu Grecji. Zapewne przyniesie chwilowe uspokojenie rynków, ale już teraz widać, że pewne elementy programu ratunkowego wydają się bardzo nietrwałe, stanowiąc ryzyko dla rynków finansowych w późniejszym okresie.
Zakończone spotkanie Eurogrupy nie przynosi tak wyraźnej ulgi w kwestii ratowania Grecji, jakiej można byłoby oczekiwać. Spokoju nie daje opublikowany wczoraj raport z ostatniej inspekcji Troiki (KE, EBC, MFW) w Grecji, który zwraca szczególną uwagę na niebezpieczeństwa opóźnień w realizacji reform w kraju. Z dokumentu wynika, że plan naprawczy dla Grecji jest bardzo wrażliwy na wszelkie zwłoki we wdrażaniu oszczędności, w efekcie czego zadłużenie kraju na koniec 2020 r. może utrzymywać się na poziomie 160 proc. PKB i sprowadzenie wskaźnika do 120 proc. może zająć dodatkowe 10 lat. Jest to wyraźny problem, jeśli spojrzeć przez pryzmat dotychczasowej opieszałości greckich władz w realizacji programu oszczędnościowego.
Czynnikiem ryzyka są też zbliżające się kwietniowe wybory parlamentarne, które przy wysokim niezadowoleniu społecznym z już wdrożonych reform, mogą przewrócić do góry nogami scenę polityczną w Grecji. Przejęcie władzy przez inną partię niż PASOK, czy Nowa Demokracja oznacza, że zobowiązania liderów tych dwóch ugrupowań do realizacji reform mogą być nic nie warte. Co ciekawe, bazowa ścieżka scenariusza naprawy greckiej gospodarki do 2020 r. zakłada, że już w przyszłym roku PKB kraju przestanie się kurczyć, w co ciężko uwierzyć, patrząc chociażby na ostatnie liczby za czwarty kwartał 2011 r., kiedy spadek wyniósł 7 proc.
Przymusowość najprawdopodobniej wywoła tzw. „credit event”, który postawi w wymagalność instrumenty zabezpieczające przed bankructwem Grecji i będzie stanowić precedens, którego przyszłe konsekwencje na razie są trudne do oszacowania. Podsumowując, poniedziałkowy na pewno nie kończy tematu Grecji. Zapewne przyniesie chwilowe uspokojenie rynków, ale już teraz widać, że pewne elementy programu ratunkowego wydają się bardzo nietrwałe, stanowiąc ryzyko dla rynków finansowych w późniejszym okresie.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.