Według byłego dowódcy GROM obecnie sąsiedzi Polski nie mają "agresywnych zamiarów wojskowych", a ich armie także zmagają się z kryzysem. Nie oznacza to jednak, że nasz kraj ma zagwarantowane bezpieczeństwo. Polko podkreśla, że wojsko musi być przygotowane na najgorsze scenariusze i ćwiczyć nawet najbardziej nierealne warianty.

Generał podkreśla, że aktualnie 10% polskich żołnierzy posiada doświadczenie bojowe, a reszta jest armią zawodową, która "w rzeczywistości wcale nie lepszą niż ta, która była z poboru". - Żołnierz nadal dostaje kałasznikowa, mieszka w tych samych koszarach. Wcale nie umie więcej niż ten z poboru - mówi Polko. Na niskie umiejętności wojskowych przekłada się brak sprzętu i szkoleń. Jego zdaniem stan lotnictwa jest zły, a Marynarka Wojenna właściwie się rozpada.

Roman Polko twierdzi także, że spory problem stanowi to, że żołnierze czują, iż armia nie jest ważna dla rządzących, którzy wprowadzają chaos w jej strukturach. Wskutek tego w poprzednim roku dwa razy więcej wojskowych odeszło ze służby niż w latach poprzednich. Według niego żołnierze, którzy odchodzą, często należą do tych najlepszych.