Pracujesz po godzinach? Walcz o swoje wynagrodzenie!
Praca po godzinach jest normą w wielu zawodach, na różnych stanowiskach. Nie byłoby w niej niczego złego, gdyby nie fakt, że w Polsce pracodawcy zapominają o prawach pracowników. Wielokrotnie okazuje się, że pracownik nie ma większego wyboru, a niestawienie się na swoim stanowisku może grozić wyrzuceniem z pracy. Poza tym, wielu podwładnych nigdy nie dostaje wynagrodzenia za nadgodziny.
To dość oczywiste, że charakter zawodu może wymagać na pracowniku pozostania na stanowisku po minięciu ustawowego czasu pracy. Niemniej jednak, należy pamiętać, że podwładny nie ma takiego obowiązku – może jedynie zgodzić się na tę opcję lub nie. Jeżeli odmówi pozostania, pracodawca nie ma prawa go zwolnić.
W zamian za pozostanie w pracy, podwładnemu należy się wynagrodzenie lub, jeśli przystaną na to obie strony, „zapłata” w formie dodatkowych godzin wolnych, która zostaną odebrane w przyszłości, w momencie dogodnym dla pracownika, ale i pracodawcy. Co więcej, stawka za przepracowaną godzinę nadliczbową powinna być wyższa, niż standardowa. W zwykłym dniu ma ona wynosić 50% normy godzinnej, a w święta, dni ustawowo wolne od pracy i na zmianie nocnej powinna sięgać 100%. Okazuje się jednak, że nie wszyscy mogą liczyć na jakąkolwiek zapłatę, a ich praca po godzinach niejednokrotnie traktowana jest, niczym wolontariat.
Jak pokazują statystyki, 91% Polaków wypracowuje nadgodziny. Jednocześnie, tylko 14% spośród nich może liczyć na wypłatę w formie finansowej, a 20% na wypłatę w postaci wolnego. Co z pozostałymi 57%? Ich praca nie jest doceniana w żaden sposób. Najczęściej są to osoby, które boją się utraty pracy, a przełożony, który zdaje sobie z tego sprawę, w pełni to wykorzystuje.
Oczywiście, dla firm darmowi pracownicy to idealna sytuacja. Tym bardziej, że w dobie obecnego kryzysu i dużego bezrobocia, 1/3 Polaków przyznaje, że boi się zwolnienia. Oznacza to, że tendencja pracowników do walki o swoje prawa jest przyćmiewana obawami o pozostanie bez środków do życia. W takiej sytuacji, nawet mimo bezpłatnej pracy, wiele osób nie zdecyduje się na walkę w sądzie pracy czy choćby na szczerą rozmowę z pracodawcą.
Warto jednak dodać, że nie zawsze firma ma obowiązek płacenia wynagrodzenia za nadgodziny. Istnieją takie przypadki, w których pracownik zostaje dłużej, ponieważ przyszedł do pracy spóźniony. Bywa i tak, że sam zlekceważył obowiązki i po prostu musi je wypełnić mimo, iż minął czas pracy. Chodzi tu o to, by podwładny w pełni wywiązywał się z dziennych obowiązków. Jeśli z powodu własnego zaniedbania nie uczynił tego, powinien zostać po godzinach, by wykonać zadanie, nie domagając się w zamian dodatkowych pieniędzy.
Niemniej, zdarza się też tak, że pracownicy zostają po godzinach wyłącznie po to, by zrobić dobre wrażenie. Chcą przedstawić się z ambitnej strony, pokazać pracodawcy, że w pełni oddają się obowiązkom i są tym samym lepsi od innych podwładnych. Trudno wyobrazić sobie, żeby pracodawca wypłacał wyższa pensję komuś, kto nie pozostaje w pracy, by robić coś sensownego.
Ze względu na istniejące odstępstwa od normy, czyli sytuacje, w których pracodawca rzeczywiście nie ma obowiązku wypłaty pracownikowi dodatkowej pensji w zamian za przepracowane nadgodziny, zanim zechcemy dopominać się swoich praw, powinniśmy przyjrzeć się temu od strony prawnej. Należy obiektywnie ocenić powód zostania po pracy. Poza tym, konieczne jest dokładne przeanalizowanie regulaminu wewnętrznego firmy i własnej umowy podpisanej z zakładem pracy. Dla upewnienia się, dobrze jest też zaopatrzyć się w Kodeks Prawny. Znając swoje prawa, możemy wreszcie porozmawiać z pracodawcą.
Jeżeli będziemy chcieli pozostać w pracy, ale nie będziemy w stanie poradzić sobie z niekompetencją pracodawcy, mamy prawo złożyć pozew do sądu pracy. Niestety, są to sprawy trudne do wygrania, ponieważ trzeba udowodnić, że pracowało się na polecenie szefa, a nie z własnej inicjatywy, co często staje się jednym z najtrudniejszych elementów takiego procesu.
W zamian za pozostanie w pracy, podwładnemu należy się wynagrodzenie lub, jeśli przystaną na to obie strony, „zapłata” w formie dodatkowych godzin wolnych, która zostaną odebrane w przyszłości, w momencie dogodnym dla pracownika, ale i pracodawcy. Co więcej, stawka za przepracowaną godzinę nadliczbową powinna być wyższa, niż standardowa. W zwykłym dniu ma ona wynosić 50% normy godzinnej, a w święta, dni ustawowo wolne od pracy i na zmianie nocnej powinna sięgać 100%. Okazuje się jednak, że nie wszyscy mogą liczyć na jakąkolwiek zapłatę, a ich praca po godzinach niejednokrotnie traktowana jest, niczym wolontariat.
Jak pokazują statystyki, 91% Polaków wypracowuje nadgodziny. Jednocześnie, tylko 14% spośród nich może liczyć na wypłatę w formie finansowej, a 20% na wypłatę w postaci wolnego. Co z pozostałymi 57%? Ich praca nie jest doceniana w żaden sposób. Najczęściej są to osoby, które boją się utraty pracy, a przełożony, który zdaje sobie z tego sprawę, w pełni to wykorzystuje.
Oczywiście, dla firm darmowi pracownicy to idealna sytuacja. Tym bardziej, że w dobie obecnego kryzysu i dużego bezrobocia, 1/3 Polaków przyznaje, że boi się zwolnienia. Oznacza to, że tendencja pracowników do walki o swoje prawa jest przyćmiewana obawami o pozostanie bez środków do życia. W takiej sytuacji, nawet mimo bezpłatnej pracy, wiele osób nie zdecyduje się na walkę w sądzie pracy czy choćby na szczerą rozmowę z pracodawcą.
Niemniej, zdarza się też tak, że pracownicy zostają po godzinach wyłącznie po to, by zrobić dobre wrażenie. Chcą przedstawić się z ambitnej strony, pokazać pracodawcy, że w pełni oddają się obowiązkom i są tym samym lepsi od innych podwładnych. Trudno wyobrazić sobie, żeby pracodawca wypłacał wyższa pensję komuś, kto nie pozostaje w pracy, by robić coś sensownego.
Ze względu na istniejące odstępstwa od normy, czyli sytuacje, w których pracodawca rzeczywiście nie ma obowiązku wypłaty pracownikowi dodatkowej pensji w zamian za przepracowane nadgodziny, zanim zechcemy dopominać się swoich praw, powinniśmy przyjrzeć się temu od strony prawnej. Należy obiektywnie ocenić powód zostania po pracy. Poza tym, konieczne jest dokładne przeanalizowanie regulaminu wewnętrznego firmy i własnej umowy podpisanej z zakładem pracy. Dla upewnienia się, dobrze jest też zaopatrzyć się w Kodeks Prawny. Znając swoje prawa, możemy wreszcie porozmawiać z pracodawcą.
Jeżeli będziemy chcieli pozostać w pracy, ale nie będziemy w stanie poradzić sobie z niekompetencją pracodawcy, mamy prawo złożyć pozew do sądu pracy. Niestety, są to sprawy trudne do wygrania, ponieważ trzeba udowodnić, że pracowało się na polecenie szefa, a nie z własnej inicjatywy, co często staje się jednym z najtrudniejszych elementów takiego procesu.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.