Chociaż wczoraj odbywało się spotkanie Eurogrupy, które nazywano „spotkaniem ostatniej szansy” dla Grecji, to jednak nie udało się dojść do żadnego porozumienia. Grecy zapowiedzieli ostatnio, że nie zamierzają przeprowadzić reform, jakich oczekują od nich wierzyciele. Troika (Europejski Bank Centralny, Komisja Europejska, Międzynarodowy Fundusz Walutowy) podkreślały natomiast, że Grecja nie otrzyma kolejnej, ostatniej już transzy pomocowej, jeśli nie wprowadzi radykalnych zmian.

Mimo wszystko Europejski Bank Centralny ugiął się w tej trudnej sytuacji i zdecydował, że zwiększy limit pożyczek awaryjnych wypłacanych Grecji. Jest to tym bardziej zaskakujące, że taką decyzje podjęto już drugi raz na przestrzeni ostatniego tygodnia. W środę limit został podniesiony o 1,1 mln euro i miał wynosić ogółem 84,1 mld euro. Dzisiaj mówiono o kolejnych 3,5 mld euro. O tym, jak drastycznie wzrosły oczekiwania Hellady świadczy fakt, że jeszcze 4 miesiące temu limit ten wynosił 59,5 mld euro.

Greckie banki potrzebują pożyczek, ponieważ obywatele tego południowego kraju – ewidentnie przerażeni jego sytuacją i obawiający się bankructwa – codziennie wypłacają z instytucji finansowych wszystkie swoje oszczędności. Od początku miesiąca, czyli w niecałe 3 tygodnie z banków wypłynęło już przeszło 4 mld euro. A w zaledwie 2 ostatnie dni wypłacono 1,85 mld euro!

Wsparciem dla banków jest grecki bank awaryjny, ale oferowane przez jednostkę oprocentowanie jest wyższe niż w przypadku pożyczek z EBC, a w dodatku ryzykiem obarczany jest w tym przypadku Bank Grecji. Natomiast, żeby były one w ogóle udzielane, zgodę na to musi wyrazić EBC.

Nawet jeśli EBC zdecyduje się na jeszcze jedną pomoc kierowaną do Grecji, niekoniecznie uratuje to Helladę. Do końca miesiąca grecki rząd musi zdobyć 7,2 mld euro, żeby pokryć długi wobec MFW i samego EBC. Jako że czasu jest naprawdę mało, bankructwo kraju jest coraz bardziej prawdopodobne.