No i stało się! Polska znów nie zagra ćwierćfinałach
Po wczorajszym meczu, w którym Polska przegrała z Czechami 0:1 nasza drużyna nie zagra już w Euro2012. W „meczu o wszystko” to Polska była faworytem, jednak mimo bardzo dobrej postawy w pierwszej połowie, gdy to nasi piłkarze dominowali, nie udało się ani razu pokonać Petra Cecha. Ani Lewandowski, ani Dudka, ani Boenisch nie byli w stanie strzelić na tyle celnie i mocno, by trafić do siatki południowych sąsiadów.
Pierwszy raz od dawna mieliśmy aż takie nadzieje, ale kolejny raz na nadziejach się skończyło. Jeszcze wczoraj popołudniu wszyscy Polacy byli pełni wiary, deklarując bezwzględne wsparcie dla drużyny narodowej. A jednak, już przed ostatnim gwizdkiem sędziego, w internecie roiło się od słów krytyki. Mimo wszystko, trzeba przyznać, że Polacy dali z siebie wszystko i podczas tych trzech meczów pokazali, że powoli zaczynają sięgać poziomu wyższego, niż dotychczas.
Po raz kolejny, klasę pokazał Przemysław Tytoń. Pomimo, że ostatecznie nie udało mu się obronić jednego, decydującego gola, to jednak wcześniej wielokrotnie pewnie bronił, czy to łapiąc piłkę, czy też w idealnym momencie ją wybijając. Pokazał tym samym, że w pełni zasługuje na miejsce w podstawowym składzie zespołu. W pierwszej połowie dobrze grali także wszyscy obrońcy, których jednak nieco zabrakło w dalszej części meczu, gdy Czesi bezproblemowo podbiegali coraz bliżej naszej bramki.
Niestety, w drugiej połowie to Czesi rozpoczęli wyraźny atak na polską bramkę. Praktycznie każda akcja naszych zawodników kończyła się natychmiastową odpowiedzią rywali, którzy w szybkim tempie pojawiali się w polu karnym Przemysława Tytonia. Polakom zabrakło w tym czasie precyzji – bezsensownie tracili piłkę, mieli problem z dośrodkowaniami, celnymi podaniami. Większość zawodników została zmuszona do obrony pola karnego, przez co nasza gra skupiła się na defensywie.
W 72. minucie stało się najgorsze – po dośrodkowaniu Milana Barosa, strzał na bramkę Tytonia oddał Petr Jiracek. Polski bramkarz nie miał szans na obronę. Po tym golu, trener Franciszek Smuda zdecydował się na dwie zmiany – na boisku pojawili się Paweł Brożek oraz Adrian Mierzejewski, którzy zastąpili Ludovica Obraniaka i Rafała Murawskiego. Także Czesi dokonywali pod koniec szeregu zmian, jednak odnosiło się wrażenie, że chodziło im nie tyle o wzmocnienie drużyny, co raczej o zdekoncentrowanie Polaków.
Co prawda, mieliśmy chwile przebudzenia, gdy to Polacy znów próbowali przebić się przez czeskich obrońców i strzelać na ich bramkę, jednak wyglądało to dość desperacko, przez co brakowało dokładności, która pociągnęłaby za sobą celność, dającą gola. Do ostatniej chwili nie poddaliśmy się wierząc, że uda się strzelić przynajmniej bramkę kontaktową.
Kibice jeszcze przed meczem zapowiadali, że chcą pójść w ślady słynnych już Irlandczyków i wspierać swoją drużynę do końca. Ci na stadionie rzeczywiście zrobili, co w ich mocy – w ostatnich minutach było słychać „Mazurek Dąbrowskiego” rozbrzmiewający z 32 tysięcy gardeł. Niestety, nawet to już nie pomogło.
W tym czasie wielu internautów zaczynało krytykę trenera, poszczególnych zawodników, całej kadry. Czy sprawiedliwie? Raczej nie. Polska pokazała klasę. Przegrała dopiero trzeci mecz powstrzymując wcześniej przed wygraną Rosję i Grecję. Mamy zawodników osiągających sukcesy w zagranicznych klubach. Wielu z nich to jeszcze młodzi chłopcy, którzy dają ogromne nadzieje na przyszłość. Tym razem nie udało się, ale mimo wszystko, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Po raz kolejny, klasę pokazał Przemysław Tytoń. Pomimo, że ostatecznie nie udało mu się obronić jednego, decydującego gola, to jednak wcześniej wielokrotnie pewnie bronił, czy to łapiąc piłkę, czy też w idealnym momencie ją wybijając. Pokazał tym samym, że w pełni zasługuje na miejsce w podstawowym składzie zespołu. W pierwszej połowie dobrze grali także wszyscy obrońcy, których jednak nieco zabrakło w dalszej części meczu, gdy Czesi bezproblemowo podbiegali coraz bliżej naszej bramki.
Niestety, w drugiej połowie to Czesi rozpoczęli wyraźny atak na polską bramkę. Praktycznie każda akcja naszych zawodników kończyła się natychmiastową odpowiedzią rywali, którzy w szybkim tempie pojawiali się w polu karnym Przemysława Tytonia. Polakom zabrakło w tym czasie precyzji – bezsensownie tracili piłkę, mieli problem z dośrodkowaniami, celnymi podaniami. Większość zawodników została zmuszona do obrony pola karnego, przez co nasza gra skupiła się na defensywie.
W 72. minucie stało się najgorsze – po dośrodkowaniu Milana Barosa, strzał na bramkę Tytonia oddał Petr Jiracek. Polski bramkarz nie miał szans na obronę. Po tym golu, trener Franciszek Smuda zdecydował się na dwie zmiany – na boisku pojawili się Paweł Brożek oraz Adrian Mierzejewski, którzy zastąpili Ludovica Obraniaka i Rafała Murawskiego. Także Czesi dokonywali pod koniec szeregu zmian, jednak odnosiło się wrażenie, że chodziło im nie tyle o wzmocnienie drużyny, co raczej o zdekoncentrowanie Polaków.
Kibice jeszcze przed meczem zapowiadali, że chcą pójść w ślady słynnych już Irlandczyków i wspierać swoją drużynę do końca. Ci na stadionie rzeczywiście zrobili, co w ich mocy – w ostatnich minutach było słychać „Mazurek Dąbrowskiego” rozbrzmiewający z 32 tysięcy gardeł. Niestety, nawet to już nie pomogło.
W tym czasie wielu internautów zaczynało krytykę trenera, poszczególnych zawodników, całej kadry. Czy sprawiedliwie? Raczej nie. Polska pokazała klasę. Przegrała dopiero trzeci mecz powstrzymując wcześniej przed wygraną Rosję i Grecję. Mamy zawodników osiągających sukcesy w zagranicznych klubach. Wielu z nich to jeszcze młodzi chłopcy, którzy dają ogromne nadzieje na przyszłość. Tym razem nie udało się, ale mimo wszystko, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.