Nerwowo na Półwyspie Koreańskim, ale sytuacja już się uspokaja
W ostatnich dniach dość nerwowo było przy granicy dzielącej obie Koree. Korea Południowa zarzucała Północnej celowe podłożenie min, które wybuchły pod dwoma żołnierzami, raniąc ich. W efekcie na południowej części Półwyspu rozpoczęto publikację materiałów propagandowych, mających skłonić Koreę Północną do przeprosin. Mimo początkowych niepokojów, sytuacja powoli się stabilizuje.
Chociaż w ostatnich dniach widoczne było spore napięcie w stosunkach między Koreą Południową a sąsiadującą z nią, komunistyczną Koreą Północną, to jednak pierwszy z tych krajów poinformował dzisiaj, że stopniowo obniża alert, który wzdłuż granic z północną częścią Półwyspu Koreańskiego utrzymywany był na najwyższym poziomie.
Jeszcze w poniedziałek prezydent Korei Południowej zapowiadała, że nie zamierza zaprzestać rozpowszechniania materiałów propagandowych na terenach przygranicznych, dopóki władze północnego sąsiada nie przeproszą za wybuchy min, które zraniły dwóch żołnierzy z południowej części półwyspu. Władze Korei Północnej nie planowały żadnych przeprosin.
Okazuje się jednak, że po wielogodzinnych rozmowach, północ zdecydowała się wyrazić żal w związku z wybuchem min pod żołnierzami reprezentującymi armię Korei Południowej. Ta natomiast postanowiła obniżyć alerty, które nadawane były od kilku dni przy granicy z północnym sasiadem.
Warto dodać, że już kilka dni wcześniej Kim Dzong Un zapowiedział swojej armii, iż w każdej chwili ma być gotowa do ewentualnego rozpoczęcia walk. Rządząca Korą Południową Park Geun-Hye postanowiła, że w takim razie także zarządzi najwyższą gotowość wśród swoich sił zbrojnych.
Tym bardziej, że zdaniem prezydent, Korea Północna w ostatnich dniach dwukrotnie ostrzelała południe półwyspu. Rząd w Pjongjangu nie przyznaje się do takich działań i odwetowe strzały uznał za poważną prowokację. W środę południowokoreańska agencja Kyodo poinformowała jednak, że sytuacja jest opanowana.
Dopóki nie doszło do wybuchu min i zranienia południowokoreańskich żołnierzy, Korea Południowa przez 11 lat nie nadawała alertów przygranicznych, starając się stosować do zasad zawieszenia broni.
Jeszcze w poniedziałek prezydent Korei Południowej zapowiadała, że nie zamierza zaprzestać rozpowszechniania materiałów propagandowych na terenach przygranicznych, dopóki władze północnego sąsiada nie przeproszą za wybuchy min, które zraniły dwóch żołnierzy z południowej części półwyspu. Władze Korei Północnej nie planowały żadnych przeprosin.
Okazuje się jednak, że po wielogodzinnych rozmowach, północ zdecydowała się wyrazić żal w związku z wybuchem min pod żołnierzami reprezentującymi armię Korei Południowej. Ta natomiast postanowiła obniżyć alerty, które nadawane były od kilku dni przy granicy z północnym sasiadem.
Warto dodać, że już kilka dni wcześniej Kim Dzong Un zapowiedział swojej armii, iż w każdej chwili ma być gotowa do ewentualnego rozpoczęcia walk. Rządząca Korą Południową Park Geun-Hye postanowiła, że w takim razie także zarządzi najwyższą gotowość wśród swoich sił zbrojnych.
Dopóki nie doszło do wybuchu min i zranienia południowokoreańskich żołnierzy, Korea Południowa przez 11 lat nie nadawała alertów przygranicznych, starając się stosować do zasad zawieszenia broni.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.