Ze względu na podatki w belgijskiej Walonii nie można nawet spokojnie grillować. W ramach walki z efektem cieplarnianym wprowadzono tam bowiem podatek od grillowania. Jednorazowe rozpalenie grilla kosztuje 20 euro. Trudno ominąć tę opłatę, bo w jej egzekwowaniu korzysta się nawet z… helikopterów wyposażonych w kamery termowizyjne! Polacy też zauważają, że grillowanie nie jest zbyt korzystne dla atmosfery, ale jedyną propozycją, jaka na razie się pojawiła była ta dotycząca opodatkowania brykietu.

Zdecydowanie bardziej absurdalny jest podatek od krowich gazów. Brzmi, co najmniej nadzwyczajnie, a naprawdę istnieje w Estonii. Tamtejsi politycy uznali, że spośród wszystkich zwierząt akurat krowy najbardziej zanieczyszczają nimi atmosferę, dlatego podatek obowiązuje każdego hodowcę.

O środowisko dbają także Chińczycy. Ich założeniem jest jednak ochrona drzew, których miliony wycinane są tylko po to, by każdego roku dostarczyć na tamtejszy rynek ok. 45 miliardów par pałeczek do ryżu. Władze nałożyły więc podatek w wysokości 5% od ceny jednorazowych pałeczek. W ten sposób chcą zachęcić do kupowania tych wielorazowych, które produkowane są plastiku, a nie z drewna.

Amerykanie mają szereg dziwnych podatków obowiązujących w różnych stanach, jednak podatek od opalania w solarium dotyczy wszystkich obywateli. Trzeba jednak przyznać, że jego istnienie jest całkiem sensowne. To właśnie zbyt długie i zbyt częste eksponowanie ciała na działanie promieni UV jest jednym z głównych czynników powodujących raka skóry. Kiedy w 2007r. wprowadzano reformę zdrowia uznano, że skoro ludzie dobrowolnie narażają się na tę groźną chorobę, to powinni zapewniać większe wpływy do budżetu, z którego opłacane będzie ich ewentualne leczenie przez publiczną służbę zdrowia. W związku z tym, każda wizyta w solarium wiąże się z podatkiem wynoszącym 10% kosztów usługi.

O zdrowie obywateli troszczą się również Węgry. W ich przypadku podatek obejmuje jednak niezdrową żywność. Już od ponad 3 lat opodatkowane są tam chipsy, ciastka, napoje gazowane, w tym energetyzujące, a także słone przekąski, pakowane ciasta oraz wszelka żywność w torebkach, czyli znaczna część produktów wysoko przetworzonych.

W Grecji płaci się podatki od przydomowych basenów, ponieważ są uznawane za dobro luksusowe. Rocznie kosztują one ok. 800 euro, jednak wielu obywateli stara się ukrywać je np. pod sztucznymi plandekami z trawą. Możliwości ucieczki od podatków nie ma natomiast w Austrii, gdzie opodatkowany jest gips służący do usztywniana uszkodzonych kończyn! Co ciekawe, dotyczy to jednak wyłącznie turystów, którzy przyjeżdżają i doznają uszczerbku na zdrowiu. Podatek płaci się w hotelu lub pensjonacie, w którym nocuje poszkodowany obcokrajowiec.

Także na Balearach turyści nie mają łatwego życia, jednak tutaj płacić mają podatek od słońca! Nie jest to jednak wysoka stawka, bo wynosi 1 euro dziennie. Zważywszy na to, że wyspy należące do tego archipelagu rocznie odwiedzane są nawet przez 10 milionów turystów, do budżetu trafia niezła suma pieniędzy. Wykorzystywane są one na poprawę infrastruktury turystycznej. W gruncie rzeczy, to tak, jakbyśmy płacili za poprawę warunków, w których będziemy spędzali wczasy następnym razem.

Zupełnie inaczej niż Baleary postąpiła Wenecja, która wprowadziła podatek od cienia. Obowiązuje on już od 21 lat i dotyczy wszystkich sklepikarzy oraz restauratorów, którzy użytkują lokale rzucające cień na tereny miejskie. Na szczęście, podatek ten w żadnym stopniu nie dotyczy turystów.

Znając już najbardziej absurdalne podatki na świecie, warto zastanowić się, czy polskie podatki rzeczywiście są aż tak uciążliwe...?