2 października nad ranem czasu polskiego, a przed godz. 23:00 czasu lokalnego, w amerykańskiej stolicy hazardu – Las Vegas, doszło do najkrwawszej strzelaniny we współczesnej historii Stanów Zjednoczonych. Po luksusowym hotelem Mandalay Bay odbywał się koncert piosenkarza country Jamesa Aldeana, na którym zgromadziło się ok. 22 tysiące widzów. W pewnym momencie rozległy się całe serie strzałów z karabinu.

Jak widać na nagraniach z telefonów świadków, początkowo ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje. Po przerwaniu koncertu nadal trudno było określić, co się wydarzyło, jednak dalsze serie z karabinu oraz upadający ludzie nie pozostawili złudzeń – do zgromadzonych na koncercie ktoś strzelał z góry.

Okazało się, że zamachowiec celował w tłum z okna położonego na 32. piętrze hotelu. Zanim ludzie w panice uciekli spod sceny, mężczyzna zdążył zastrzelić 59 osób i ranić ponad 500 kolejnych. Wstępne informacje były nieco mniej tragiczne, jednak według ostatecznego bilansu, była to największa tego typu masakra we współczesnej historii USA.

Napastnikiem okazał się 64-letni Stephen Paddock, który kilka dni wcześniej wynajął pokój. Zanim policja wyważyła jego drzwi, popełnił samobójstwo. Na miejscu funkcjonariusze znaleźli ogromny zapas broni – doliczono się 23 sztuk. Cały arsenał odkryto także w jego domu, w Mesquite, 120 km od Las Vegas. Początkowo do zamachu przyznało się Państwo Islamskie, jednak żadne służby nie potwierdzają związku Paddocka z ISIS.

Z policją aktywnie współpracuje brat zamachowca, Eric Paddock, który podkreśla, że Stephen nie miał żadnych radykalnych poglądów, które mogłyby pchnąć go do takiego czynu. Nie był też od niczego uzależniony. Wiadomo natomiast, że nie narzekał na brak pieniędzy i uwielbiał hazard. Po strzelaninie zatrzymano także jego partnerkę, lecz na razie nie wiadomo, co powiedziała w trakcie przesłuchania.