Projekt nowelizacji Kodeksu pracy wydłużający okres rozliczeniowy i uelastyczniający czas pracy od początku wzbudzał wiele kontrowersji. Mimo tego, wczoraj późnym popołudniem Sejm zdecydował się na akceptację nowelizacji, która wprowadza właśnie takie zmiany.

Jest to rozwiązanie rzeczywiście wspierające firmy różnego rodzaju, działające w dowolnych branżach, jednak zdecydowanie nie jest to opcja korzystna dla pracowników. Stąd też ogromne niezadowolenie związków zawodowych, które od razu zapowiedziały, że rozważają rozpoczęcie protestów, a nawet strajku generalnego.

Nowelizacja wydłużająca okres rozliczeniowy z czterech miesięcy do okrągłego roku sprawi, że w czasie, gdy firma będzie w trudnej sytuacji, pracownicy nie będą musieli pracować w pełnym wymiarze godzin. Będą przebywali w pracy tak długo, jak będą tego wymagały obowiązki ograniczone mniejszą liczbą zamówień.

Jeśli później zwiększy się ilość zamówień, podwładni znów będą pracowali w pełnym wymiarze godzin, a być może nawet w nadgodzinach. W takiej sytuacji jednak, nie otrzymają stawki za nadgodziny. Pracodawca „odbierze” sobie po prostu wcześniejsze zaległości w pracy podwładnych. Ma to pomóc firmom w utrzymaniu się w okresie, gdy spadną ich obroty i zawiodą klienci.

Oprócz tego, akceptując nowelizację, Sejm wprowadził elastyczny czas pracy. Sprawia on, że godziny pracy podwładnych mogą zostać dostosowane do konkretnych wymagań firmy. Według ekspertów, ścisłe dopasowanie grafiku do potrzeb danej jednostki ma zwiększyć konkurencyjność na rynku. Odtąd pracownicy będą mogli rozpoczynać dzień pracy o różnych godzinach, w zależności od dnia tygodnia i od zapisów znajdujących się w grafiku.

Zarówno zmiany dotyczące okresu rozliczeniowego, jak i czasu pracy muszą być zgłoszone przez firmę do Państwowej Inspekcji Pracy. Pracownicy przedsiębiorstwa będą musieli zostać zapytani o zgodę. Pracodawca jest zobowiązany do porozumienia się w tej kwestii albo ze związkami zawodowymi działającymi na terenie zakładu pracy, albo z przedstawicielami kadry pracowniczej.

Związki zawodowe sprzeciwiają się obu zmianom twierdząc, że wydłużenie okresu rozliczeniowego jest lekceważeniem potrzeb pracowników, którzy będą pracowali być może po kilkanaście godzin dziennie, otrzymując tylko podstawę wynagrodzenia, bez nadgodzin. Jeszcze gorsza może być sytuacja pracowników w czasie trudnego okresu firmy, gdy zabraknie pracy do wykonywania i zmniejszone zostaną płace.

Poza tym, związkowcy twierdzą, że elastyczne godziny pracy zaburzą życie rodzinne, ponieważ wiele osób nie będzie w stanie precyzyjnie zaplanować wolnego czas i zgrać go z wolnym czasem współmałżonka oraz dzieci. Ministerstwo Pracy odrzuca te zarzuty uważając, że właśnie elastyczny czas pracy pozwoli bardziej poświęcać się rodzinie.