LTRO nadal działa
Mijający tydzień przyniósł niewielkie pogorszenie nastrojów na rynku globalnym. Na wartości zyskiwał dolar, zaś traciło euro i m.in. dolar australijski. Jednym z powodów były obawy o spowolnienie w chińskiej gospodarce. Sporo szumu było wokół operacji wymiany greckiego długu, która jednak zakończyła się zgodnie z przewidywaniami i ostatecznie skończyło się na strachu. Na tle rynków globalnych złoty wyglądał wyjątkowo dobrze, zaś pod koniec tygodnia kurs EURPLN znalazł się najniżej od pierwszej dekady sierpnia.
Tydzień rozpoczął się od złych informacji. Chiński rząd podniósł cel dla inflacji, zaś obniżył dla wzrostu gospodarczego, sankcjonując niejako nieunikniony negatywny wpływ wyższych cen ropy naftowej. Do tego na rynku zaczęto spekulować, co będzie, jeśli w operacji wymiany długu weźmie udział zbyt mała liczba inwestorów prywatnych, aby operacja ta mogła dojść do skutku.
To spowodowało dość silną wyprzedaż akcji i EURUSD we wtorek, a w konsekwencji wzrost EURPLN do poziomu 4,17. Jednak to co zapowiadało się na dłuższą korektę skończyło się na realizacji zysków, gdyż grecka wymiana doszła ostatecznie do skutku (co w sumie nie powinno być zaskoczeniem), rynki zignorowały sugestię Draghiego, iż nie czas myśleć o kolejnej operacji LTRO (a odpowiedzialność spoczywa na rządach), wreszcie nieco lepsze dane napłynęły z amerykańskiego rynku pracy.
Złotego wspierają jednak przede wszystkim pieniądze, które napłynęły do sektora bankowego z EBC. Rentowności włoskiego długu cały czas spadają, co trudno uznać za dzieło przypadku, szczególnie, iż wysokie ceny ropy są dla włoskiej gospodarki szczególnie niebezpieczne. Spadek premii za ryzyko (poniżej 300 bp dla włoskich 10-latek – po raz pierwszy od początku września) sprzyja notowaniom polskiego złotego, gdyż inwestorzy wychodzą z założenia, że lepsza sytuacja na europejskim rynku obligacji to mniejsze ryzyko napięć w sektorze bankowym i tym samym odpływu kapitału z Polski.
W Polsce RPP nie zmieniła poziomu stóp procentowych, jednak posiedzenie przeszło na rynku w zasadzie bez echa. W obecnej sytuacji staje się jasnym, iż jakikolwiek ruchy zostaną wykonane najwcześniej za kilka miesięcy.
W przyszłym tygodniu inwestorzy liczyć będą na Fed. The Wall Street Journal napisał, iż Fed zdecyduje się na operację zakupu kolejnej partii strukturyzowanych obligacji hipotecznych (MBS) by wspomóc rynek mieszkaniowy (choć będzie te interwencje sterylizował). Gdyby rzeczywiście tak się stało, dolar straciłby prawdopodobnie na wartości, zaś złoty zyskałby wobec głównych walut. Jednak poza chęcią stymulowania gospodarki przed wyborami prezydenckimi nie ma specjalnie przesłanek dla dalszego rozluźniania polityki monetarnej w USA. Skoro mowa o koniunkturze w USA, opublikowane będą wstępne wskaźniki aktywności za marzec.
Jeszcze w tym tygodniu (jutro, ok. 4.00 nad ranem) poznamy dane o chińskim bilansie handlowym za luty. Dane za styczeń były bardzo słabe, co przypisywano efektowi kalendarza. Jutrzejsza publikacja zweryfikuje tę tezę i może mieć wpływ na otwarcie notowań w przyszłym tygodniu. W piątek o godz. 17.00 kurs EURPLN wynosił 4,0910, USDPLN 3,1190, CHFPLN 3,3930, zaś GBPPLN 4,8940.
To spowodowało dość silną wyprzedaż akcji i EURUSD we wtorek, a w konsekwencji wzrost EURPLN do poziomu 4,17. Jednak to co zapowiadało się na dłuższą korektę skończyło się na realizacji zysków, gdyż grecka wymiana doszła ostatecznie do skutku (co w sumie nie powinno być zaskoczeniem), rynki zignorowały sugestię Draghiego, iż nie czas myśleć o kolejnej operacji LTRO (a odpowiedzialność spoczywa na rządach), wreszcie nieco lepsze dane napłynęły z amerykańskiego rynku pracy.
Złotego wspierają jednak przede wszystkim pieniądze, które napłynęły do sektora bankowego z EBC. Rentowności włoskiego długu cały czas spadają, co trudno uznać za dzieło przypadku, szczególnie, iż wysokie ceny ropy są dla włoskiej gospodarki szczególnie niebezpieczne. Spadek premii za ryzyko (poniżej 300 bp dla włoskich 10-latek – po raz pierwszy od początku września) sprzyja notowaniom polskiego złotego, gdyż inwestorzy wychodzą z założenia, że lepsza sytuacja na europejskim rynku obligacji to mniejsze ryzyko napięć w sektorze bankowym i tym samym odpływu kapitału z Polski.
W przyszłym tygodniu inwestorzy liczyć będą na Fed. The Wall Street Journal napisał, iż Fed zdecyduje się na operację zakupu kolejnej partii strukturyzowanych obligacji hipotecznych (MBS) by wspomóc rynek mieszkaniowy (choć będzie te interwencje sterylizował). Gdyby rzeczywiście tak się stało, dolar straciłby prawdopodobnie na wartości, zaś złoty zyskałby wobec głównych walut. Jednak poza chęcią stymulowania gospodarki przed wyborami prezydenckimi nie ma specjalnie przesłanek dla dalszego rozluźniania polityki monetarnej w USA. Skoro mowa o koniunkturze w USA, opublikowane będą wstępne wskaźniki aktywności za marzec.
Jeszcze w tym tygodniu (jutro, ok. 4.00 nad ranem) poznamy dane o chińskim bilansie handlowym za luty. Dane za styczeń były bardzo słabe, co przypisywano efektowi kalendarza. Jutrzejsza publikacja zweryfikuje tę tezę i może mieć wpływ na otwarcie notowań w przyszłym tygodniu. W piątek o godz. 17.00 kurs EURPLN wynosił 4,0910, USDPLN 3,1190, CHFPLN 3,3930, zaś GBPPLN 4,8940.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.