Kryzys gospodarczy odbija się na liczbie urodzeń
"Dziennik Gazeta Prawna" pisze o spektakularnej klapie polityki prorodzinnej: liczba urodzeń znowu spadła, mimo nowej ustawy żłobkowej oraz wprowadzenia becikowego. W poprzednim roku na świat przyszło o 22 tysiące dzieci mniej niż w 2010 roku. Eksperci twierdzą, że na taki stan rzeczy wpływ kryzys gospodarczy - czytamy na portalu Gazetaprawna.pl.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 2011 roku urodziło się 391 tysięcy dzieci. W 2010 roku było to 413 tysięcy. Eksperci nie są zadowoleni z tych danych, mimo że odnotowano dodatni przyrost naturalny. Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" podkreśla, iż dla „rodziców urodzenie dziecka to poważna decyzja także w kontekście finansowym. Przy braku widoków na pewną pracę i słabych zarobkach młodzi ludzie niechętnie decydują się na powiększenie rodziny”.
Centrum opublikowało raporty, z których wynika, że wydatki na dzieci w ostatnich latach drastycznie wzrosły. W 2008 roku eksperci wyliczyli, że na utrzymanie potomka do 20. Roku życia rodzice przeznaczają przeciętnie 160 tys. złotych. Na tę sumę składają się koszty szkoły, wyżywienia i ubrania. Tymczasem w 2011 roku kwota ta podskoczyła do 190 tys. złotych.
Nie tylko ceny żywności i ubrań rosną. Podobnie wygląda kwestia edukacji. Badana CBOS pokazują, że blisko 50% Polków na wrześniową wyprawkę szkolną przeznacza 500 do 1000 złotych; kilkanaście procent wyłożyło nawet 1500 złotych. Przeciętnie koszt ten zamyka się w 662 złotych, a przy każdym kolejnym dziecku rośnie o ponad 500 złotych.
Ponadto do rodzenia dzieci skutecznie zniechęcają trudności łączenia pracy z macierzyństwem. Z powodu braku miejsc w żłobkach i przedszkolach rodzina często musi utrzymać się z jednej pensji; w domu z dzieckiem najczęściej zostaje matka. Pewnym rozwiązaniem jest zatrudnienie opiekunki, co z kolei wiąże się z wydatkiem od tysiąca do 2,5 tysięcy złotych.
Eksperci podkreślają, że koniunktura gospodarcza odbija się na liczbie urodzeń. W 2009 roku odnotowano lekki wzrost wskaźnika rodzących się dzieci, wówczas na świat przyszło ich 417 tysięcy (najwięcej w ciągu ostatniej dekady). Był to efekt polepszenia się warunków na rynku pracy w latach 2007-2008. W tym czasie pracownicy mogli dyktować wysokość pensji i sami decydować o miejscu zatrudnienia.
Aktualnie ogólna zła sytuacja odbija się na liczbie urodzeń i nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie uległą ona poprawie. Na początku roku szkolnego podskoczyły ceny za przedszkola i pomimo wprowadzenia ustawy żłobkowej rodzice nadal mają utrudniony powrót do pracy. Nie wypaliła także instytucja dziennej mamy – rodzica opiekującego się w swoim domu także innymi dziećmi.
Zdaniem Sadowskiego negatywnie na demografii w Polsce odbija się wzrost podatku VAT na ubranka niemowlęce i obuwie dziecięce. Podskoczył on z 8 do 23% od stycznia. W zwiększeniu dzietności nie sprzyja również podejście Polaków do instytucji małżeństwa. Coraz mniej osób decyduje się na ślub. Liczba zawartych małżeństw zmalała w 2011 roku o niemal tyle samo, co urodzonych dzieci - o 21 tys. Główny Urząd Statystyczny podkreśla, że spadek ten odbije się też na liczbie urodzeń w kolejnych latach. W związkach małżeńskich na świat przychodzi 80% dzieci.
Demografowi utrzymują, że skutki starzenia się społeczeństwa są fatalne. - Przy braku zastępowalności pokoleń rośnie liczba starszych osób, maleje tych zatrudnionych. Nie będzie miał kto pracować na emerytury. Tam, gdzie jest mniej pracujących, zmniejsza się potencjał rozwojowy gospodarki - oznajmiła w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" dr Anna Kurowska z Instytutu Polityki Społecznej. Aby miała miejsce zastępowalność pokoleń wskaźnik dzietności powinien wynosić ponad 2. Obecnie w Polsce jest to 1,4.
Centrum opublikowało raporty, z których wynika, że wydatki na dzieci w ostatnich latach drastycznie wzrosły. W 2008 roku eksperci wyliczyli, że na utrzymanie potomka do 20. Roku życia rodzice przeznaczają przeciętnie 160 tys. złotych. Na tę sumę składają się koszty szkoły, wyżywienia i ubrania. Tymczasem w 2011 roku kwota ta podskoczyła do 190 tys. złotych.
Nie tylko ceny żywności i ubrań rosną. Podobnie wygląda kwestia edukacji. Badana CBOS pokazują, że blisko 50% Polków na wrześniową wyprawkę szkolną przeznacza 500 do 1000 złotych; kilkanaście procent wyłożyło nawet 1500 złotych. Przeciętnie koszt ten zamyka się w 662 złotych, a przy każdym kolejnym dziecku rośnie o ponad 500 złotych.
Ponadto do rodzenia dzieci skutecznie zniechęcają trudności łączenia pracy z macierzyństwem. Z powodu braku miejsc w żłobkach i przedszkolach rodzina często musi utrzymać się z jednej pensji; w domu z dzieckiem najczęściej zostaje matka. Pewnym rozwiązaniem jest zatrudnienie opiekunki, co z kolei wiąże się z wydatkiem od tysiąca do 2,5 tysięcy złotych.
Aktualnie ogólna zła sytuacja odbija się na liczbie urodzeń i nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie uległą ona poprawie. Na początku roku szkolnego podskoczyły ceny za przedszkola i pomimo wprowadzenia ustawy żłobkowej rodzice nadal mają utrudniony powrót do pracy. Nie wypaliła także instytucja dziennej mamy – rodzica opiekującego się w swoim domu także innymi dziećmi.
Zdaniem Sadowskiego negatywnie na demografii w Polsce odbija się wzrost podatku VAT na ubranka niemowlęce i obuwie dziecięce. Podskoczył on z 8 do 23% od stycznia. W zwiększeniu dzietności nie sprzyja również podejście Polaków do instytucji małżeństwa. Coraz mniej osób decyduje się na ślub. Liczba zawartych małżeństw zmalała w 2011 roku o niemal tyle samo, co urodzonych dzieci - o 21 tys. Główny Urząd Statystyczny podkreśla, że spadek ten odbije się też na liczbie urodzeń w kolejnych latach. W związkach małżeńskich na świat przychodzi 80% dzieci.
Demografowi utrzymują, że skutki starzenia się społeczeństwa są fatalne. - Przy braku zastępowalności pokoleń rośnie liczba starszych osób, maleje tych zatrudnionych. Nie będzie miał kto pracować na emerytury. Tam, gdzie jest mniej pracujących, zmniejsza się potencjał rozwojowy gospodarki - oznajmiła w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" dr Anna Kurowska z Instytutu Polityki Społecznej. Aby miała miejsce zastępowalność pokoleń wskaźnik dzietności powinien wynosić ponad 2. Obecnie w Polsce jest to 1,4.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.