Hollande, który przewodzi w sondażach, oznajmił w czasie rozmowy w telewizji, że "docenia pracę, ale nie docenia nieprzyzwoitych bogactw, które mają nic wspólnego z talentem czy inteligencją". Dodał, iż jeśli zostanie wybrany prezydentem, to podniesie podatek dochodowy do poziomu 75% dla zarabiających powyżej miliona euro rocznie.

Członek Partii Socjalistycznej z oburzeniem odniósł się do pensji menadżerów firm z CAC 40, czyli indeksu skupiającego 40 najsilniejszych spółek na Giełdzie Paryskiej. Zarabiają oni średnio 2 milion euro rocznie. Zdaniem Hollande jest to nie do zaakceptowania i dlatego "dochody z kapitału muszą być opodatkowane, tak jak dochody z pracy".

Do planów socjalistycznego kandydata ze sceptycyzmem odniesiono się także w jego własnej partii. Przedstawiciele prawicy stwierdzili natomiast, że wymyśla on nowe podatki i nie proponuje najmniejszych oszczędności. Hollande zamierza też narzucić wszystkim obywatelom składkę, której celem będzie opłacenie opieki nad osobami starszymi.

Polityk Partii Socjalistycznej zapowiedział blokowanie cen benzyny, które we Francji osiągnęły rekordowy poziom. Blokada miałaby trwać trzy miesiące, a następnie rząd wprowadziłby podatek ruchomy od benzyny. Zadaniem tego ostatniego byłoby zmniejszanie opodatkowania paliwa, kiedy wzrastałaby cena ropy, oraz jego zwiększanie, kiedy cena ropy malałaby.

Wybory prezydenckie we Francji odbędą się w dwóch turach - 22 kwietnia i 6 maja. Ich zdecydowanym faworytem jest Hollande, który we wszystkich badaniach opinii publicznej wyprzedza Nicolasa Sarkozy’ego.