FED osłabia dolara, wracają obawy o Chiny
Nowy tydzień główna para walutowa rozpoczęła spokojnie. Lekkie zniżkowanie kursu było reakcją na piątkowe mocniejsze wzrosty. Ruch ten nie miał jednak dużego zasięgu i po dotarciu do poziomu 1,3150 kurs zmienił kierunek. Ograniczona aktywność trwała aż do momentu dołączenia do handlu inwestorów zza oceanu. Lepsze nastroje pozwoliły na zmniejszenie awersji do ryzyka i śmielsze zakupy. Dzięki temu notowania szybko przemieściły się do poziomu 1,32.
Wartość ta nie stanowiła dla strony popytowej większego problemu. Gołębia wypowiedź Williama Dudley'a z FED osłabiła dolara i przyczynił się do zwiększenia skali wzrostów pary EUR/USD. Ruch na północ zatrzymany zostały dopiero na poziomie 1,3250, gdzie nastąpiła dłuższa konsolidacja. Do wyłamania z niej dołem doszło we wtorkowe przedpołudnie.
Wtedy to opublikowano informację, że rząd w Pekinie zamierza po raz drugi w tym roku podnieść cenę paliw. Ta informacja negatywnie przełożyła się na nastroje. Inwestorzy zaczęli się bowiem niepokoić, że takie posunięcie władz może obciążyć i tak już słabnącą gospodarkę Kraju Środka. Obawy wyrażone zostały w przecenie bardziej ryzykownych aktywów. Na wartości straciło także euro, którego wycena spadła do poziomu 1,3775 dolara.
FED nie wyklucza żadnych działań
Po wtorkowej przecenie w czasie sesji europejskiej, podobnie jak we poniedziałek handel za oceanem przyniósł odreagowanie. Czynnik, który pozwolił na powrót eurodolara powyżej poziomu 1,32 i na ustanowienie nowych szczytów pochodził ze strony FED. Z opublikowanego bowiem tekstu wystąpienia Bena Bernanke wynikało, że Rezerwa Federalna do tej pory nie wykluczyła żadnego z narzędzi, które pomogłoby przy stabilizacji gospodarki.
Zatem można było sądzić, że program poluzowania ilościowego nadal jest traktowany jako opcji. To doniesienie osłabiająco podziałało na dolara i umożliwiło wspięcie się kursu głównej pary do poziomu 1,3280, z którego rozpoczynał środowe notowania. Wsparciem dla byków mogły się okazać także dobre dane z amerykańskiego rynku nieruchomości.
Spadająca aktywność psuje nastroje
Środowa sesja europejska miała podobny przebieg co poprzednie. Inwestorzy pozostawali w mieszanych nastrojach, co nie służyło wspólnej walucie. Brak impulsów, które przepchnęłyby notowania EUR/USD powyżej poziomu oporu na 1,3280 skończyły się mocniejszą wyprzedażą. Notowaniom ciążyła także trwająca realizacja zysków na europejskich giełdach. Odwrócenie nastąpiło wraz z nastaniem sesji amerykańskiej. Odbicie nie miało jednak dużego zasięgu.
Narastający strach o słabsze odczyt indeksów PMI dla Chin i Strefy Euro skutecznie ograniczały zapędy byków. Jak się później okazało obawy o wpływ wysokich cen ropy na aktywność menadżerów logistyki były uzasadnione. Wyniki poniżej prognoz skutecznie przyczyniły się do przeceny wspólnej waluty oraz mocniejszej wyprzedaży na rynku akcji. Kiedy nastoje nieco się uspokoiły kurs głównej pary oscylował już wokół silnego poziomu 1,3150. Wsparcie to obroniło się przed naporem sprzedających, co dało szansę bykom na próbę odreagowania.
Zmienna końcówka
Szansa dla kupujących na odreagowanie jaka nadarzyła się po silnych czwartkowych spadkach został wykorzystana do ostatniego pipsa. Przekroczenie przez kurs poziomu 1,32 stało się pierwszym sygnałem do dalszych wzrostów. Także spekulacje o możliwości rozwiązania przez kolejne kraje rezerw ropy w celu obniżenia cen zdejmowało z rynku część obaw o negatywne oddziaływanie na gospodarkę światową wysokich kosztów tego surowca. To wszystko przyczyniło się do tego, że w piątek przed południem kurs pary EUR/USD osiągnął 1,3290.
Na dalsze wzrosty bykom nie starczyło już sił. Poza tym na rynku spekulowano, że w tym rejonie ustawiona jest duża liczba automatycznych zleceń sprzedaży. Dodatkowo we wcześniejszych okresach w obszarze 1,3280 – 1,33 sprzedaży wspólnej waluty dokonywał Bank Rozrachunków Międzynarodowych. Po dość emocjonującym początku na rynku głównej pary nieco się uspokoiło. Druga część piątkowej sesji londyńskiej upływała na walce stron rynkowych o uzyskanie przewagi. Bez znaczenia dla inwestorów pozostał odczyt liczby sprzedanych domów na rynku pierwotnym w USA, który okazał się lekko gorszy od oczekiwań.
Produkcja przemysłowa mocno hamuje
Początek tygodnia na krajowym rynku walutowym przebiegał pod znakiem wzrostów. Złoty słabł z uwagi na spadki na eurodolarze jak i z chęci odreagowania piątkowych spadków. Trend deprecjacyjny nie utrzymał się jednak długo i wraz z rozkręcaniem się handlu na zagranicznych rynkach złoty znów zaczął zyskiwać na wartości. Zwiększenie skali aprecjacji nastąpiło wraz z dołączeniem kapitału amerykańskiego. Wtedy to pary złotowe przetestowały istotne poziomy wsparcia 4,10 na EUR/PLN i 3,10 na USD/PLN. W między czasie nastroje chwilowo popsuł zdecydowanie słabszy od prognoz wzrost produkcji przemysłowej w Polsce.
Kolejne sesji nie były już tak dobre w wykonaniu rodzimej waluty. Notowaniom par złotowych ciążyły nie najlepsze dane z Chin, spadki na giełdach jak i na eurodolarze. Korekcyjne cofnięcia nie dawały zbyt wiele i ceny zagranicznych walut pięły się do góry. Na zamknięciu środowej sesji europejskiej kursy par złotowych testowały górne ograniczenia kanałów konsolidacyjnych 4,15 na EUR/PLN i 3,15 na USD/PLN.
Nowe szczyty
Na dalszą przecenę rodzimej waluty nie trzeba było długo czekać. Słabsze odczyty indeksu PMI dla gospodarki Chińskiej i Strefy Euro stały się doskonałym powodem dla pozbywania się złotego z portfeli inwestycyjnych. W czwartek w niełaskę popadły także polskie akcje i obligacje. Ogólnoświatowe pogorszenie nastrojów nie sprzyjało ryzykowniejszym posunięciom. Poprzez to kursy par złotowych ustanowiły nowe szczyty.
Cena euro podskoczyła do wartości 4,1750, zaś za dolara trzeba było zapłacić 3,1750 zł. Poziomy te wytrzymały jednak napór obozu byków i wraz ze stabilizacją notowań na eurodolarze możliwe stało się odrobienie części strat. Dalsze spadki nastąpiły dopiero w piątek. Dynamiczne odbicie na eurodolarze sprowadziło pary złotowe na zdecydowanie niższe poziomu. Efekt ten nie utrzymał się jednak długo, choć kupujący złotego nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Wykorzystując próbę powrotu eurodolara do testowania oporu na 1,3280 pod koniec piątkowej sesji znów sprowadzili ceny do niższych poziomów: 3,12590 zł za dolara i 4,1540 zł za euro.
Wtedy to opublikowano informację, że rząd w Pekinie zamierza po raz drugi w tym roku podnieść cenę paliw. Ta informacja negatywnie przełożyła się na nastroje. Inwestorzy zaczęli się bowiem niepokoić, że takie posunięcie władz może obciążyć i tak już słabnącą gospodarkę Kraju Środka. Obawy wyrażone zostały w przecenie bardziej ryzykownych aktywów. Na wartości straciło także euro, którego wycena spadła do poziomu 1,3775 dolara.
FED nie wyklucza żadnych działań
Po wtorkowej przecenie w czasie sesji europejskiej, podobnie jak we poniedziałek handel za oceanem przyniósł odreagowanie. Czynnik, który pozwolił na powrót eurodolara powyżej poziomu 1,32 i na ustanowienie nowych szczytów pochodził ze strony FED. Z opublikowanego bowiem tekstu wystąpienia Bena Bernanke wynikało, że Rezerwa Federalna do tej pory nie wykluczyła żadnego z narzędzi, które pomogłoby przy stabilizacji gospodarki.
Zatem można było sądzić, że program poluzowania ilościowego nadal jest traktowany jako opcji. To doniesienie osłabiająco podziałało na dolara i umożliwiło wspięcie się kursu głównej pary do poziomu 1,3280, z którego rozpoczynał środowe notowania. Wsparciem dla byków mogły się okazać także dobre dane z amerykańskiego rynku nieruchomości.
Środowa sesja europejska miała podobny przebieg co poprzednie. Inwestorzy pozostawali w mieszanych nastrojach, co nie służyło wspólnej walucie. Brak impulsów, które przepchnęłyby notowania EUR/USD powyżej poziomu oporu na 1,3280 skończyły się mocniejszą wyprzedażą. Notowaniom ciążyła także trwająca realizacja zysków na europejskich giełdach. Odwrócenie nastąpiło wraz z nastaniem sesji amerykańskiej. Odbicie nie miało jednak dużego zasięgu.
Narastający strach o słabsze odczyt indeksów PMI dla Chin i Strefy Euro skutecznie ograniczały zapędy byków. Jak się później okazało obawy o wpływ wysokich cen ropy na aktywność menadżerów logistyki były uzasadnione. Wyniki poniżej prognoz skutecznie przyczyniły się do przeceny wspólnej waluty oraz mocniejszej wyprzedaży na rynku akcji. Kiedy nastoje nieco się uspokoiły kurs głównej pary oscylował już wokół silnego poziomu 1,3150. Wsparcie to obroniło się przed naporem sprzedających, co dało szansę bykom na próbę odreagowania.
Zmienna końcówka
Szansa dla kupujących na odreagowanie jaka nadarzyła się po silnych czwartkowych spadkach został wykorzystana do ostatniego pipsa. Przekroczenie przez kurs poziomu 1,32 stało się pierwszym sygnałem do dalszych wzrostów. Także spekulacje o możliwości rozwiązania przez kolejne kraje rezerw ropy w celu obniżenia cen zdejmowało z rynku część obaw o negatywne oddziaływanie na gospodarkę światową wysokich kosztów tego surowca. To wszystko przyczyniło się do tego, że w piątek przed południem kurs pary EUR/USD osiągnął 1,3290.
Na dalsze wzrosty bykom nie starczyło już sił. Poza tym na rynku spekulowano, że w tym rejonie ustawiona jest duża liczba automatycznych zleceń sprzedaży. Dodatkowo we wcześniejszych okresach w obszarze 1,3280 – 1,33 sprzedaży wspólnej waluty dokonywał Bank Rozrachunków Międzynarodowych. Po dość emocjonującym początku na rynku głównej pary nieco się uspokoiło. Druga część piątkowej sesji londyńskiej upływała na walce stron rynkowych o uzyskanie przewagi. Bez znaczenia dla inwestorów pozostał odczyt liczby sprzedanych domów na rynku pierwotnym w USA, który okazał się lekko gorszy od oczekiwań.
Produkcja przemysłowa mocno hamuje
Początek tygodnia na krajowym rynku walutowym przebiegał pod znakiem wzrostów. Złoty słabł z uwagi na spadki na eurodolarze jak i z chęci odreagowania piątkowych spadków. Trend deprecjacyjny nie utrzymał się jednak długo i wraz z rozkręcaniem się handlu na zagranicznych rynkach złoty znów zaczął zyskiwać na wartości. Zwiększenie skali aprecjacji nastąpiło wraz z dołączeniem kapitału amerykańskiego. Wtedy to pary złotowe przetestowały istotne poziomy wsparcia 4,10 na EUR/PLN i 3,10 na USD/PLN. W między czasie nastroje chwilowo popsuł zdecydowanie słabszy od prognoz wzrost produkcji przemysłowej w Polsce.
Kolejne sesji nie były już tak dobre w wykonaniu rodzimej waluty. Notowaniom par złotowych ciążyły nie najlepsze dane z Chin, spadki na giełdach jak i na eurodolarze. Korekcyjne cofnięcia nie dawały zbyt wiele i ceny zagranicznych walut pięły się do góry. Na zamknięciu środowej sesji europejskiej kursy par złotowych testowały górne ograniczenia kanałów konsolidacyjnych 4,15 na EUR/PLN i 3,15 na USD/PLN.
Nowe szczyty
Na dalszą przecenę rodzimej waluty nie trzeba było długo czekać. Słabsze odczyty indeksu PMI dla gospodarki Chińskiej i Strefy Euro stały się doskonałym powodem dla pozbywania się złotego z portfeli inwestycyjnych. W czwartek w niełaskę popadły także polskie akcje i obligacje. Ogólnoświatowe pogorszenie nastrojów nie sprzyjało ryzykowniejszym posunięciom. Poprzez to kursy par złotowych ustanowiły nowe szczyty.
Cena euro podskoczyła do wartości 4,1750, zaś za dolara trzeba było zapłacić 3,1750 zł. Poziomy te wytrzymały jednak napór obozu byków i wraz ze stabilizacją notowań na eurodolarze możliwe stało się odrobienie części strat. Dalsze spadki nastąpiły dopiero w piątek. Dynamiczne odbicie na eurodolarze sprowadziło pary złotowe na zdecydowanie niższe poziomu. Efekt ten nie utrzymał się jednak długo, choć kupujący złotego nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Wykorzystując próbę powrotu eurodolara do testowania oporu na 1,3280 pod koniec piątkowej sesji znów sprowadzili ceny do niższych poziomów: 3,12590 zł za dolara i 4,1540 zł za euro.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.