Eksperci przestrzegają - Polska nie powinna myśleć o euro przed 2017r.
Jak twierdzą ekonomiści, wprowadzenie euro w obecnych czasach, byłoby wielkim błędem naszego rządu. Zauważają przy tym, że istnieje spore ryzyko, iż koszty wprowadzenia euro, szacowane na 28 miliardów złotych, mogą okazać się wyższe od korzyści. Różnica może wynieść nawet kilka miliardów złotych! Dodatkowo, specjaliści wyliczają, że po wejściu europejskiej waluty, mogłoby dojść do widocznego podrożenia podstawowych produktów.
Niedawno część polskich polityków wypowiadała się na temat wprowadzenia euro. Okazało się, że zdecydowana większość członków rządu popiera ten krok, jednak dopiero w przyszłości. Wielu spośród pytanych twierdzi, że obecnie nie miałoby to sensu z uwagi na kryzys panujący w Eurolandzie. Wtórują im ekonomiści, którzy przyznają, że wejście do strefy euro przy jej obecnych problemach, byłoby dla Polski po prostu nierozsądne i całkowicie niekorzystne.
Jednak wbrew słowom polityków, w tym premiera Donalda Tuska oraz ministra finansów, Jacka Rostowskiego, nie powinniśmy wprowadzać euro w 2014 ani 2015r. Eksperci, jako najwcześniejszą datę, wskazują rok 2017, choć i to nie jest pewne. Będzie trzeba po prostu dokładnie obserwować sytuację w Eurolandzie i na tej podstawie podejmować decyzje, mając pewność, że strefa euro radzi sobie z kryzysem i będzie w stanie wrócić do pierwotnego stanu.
Niemniej jednak, ekonomiści przypominają też o innych kwestiach, jak choćby o tym, że jeżeli wejdziemy do strefy euro, to dość zauważalnie wzrosną u nas ceny podstawowych produktów. Według szacunków, z tego powodu, w domowych budżetach ubędzie nam ok. 240zł rocznie. Choć na przestrzeni 12 miesięcy nie wydaje się to zbyt dużą sumą, to jednak przy obecnych problemach finansowych wielu Polaków, może to dramatycznie wpłynąć na poziom życia niektórych obywateli.
Dodając do tego zapowiadaną na przyszły rok recesję, nie należy spodziewać się odczuwalnej poprawy sytuacji finansowej w naszych domach. Chociaż średnie wynagrodzenie ma wzrosnąć o 100zł brutto, to jednak wciąż nie będziemy gotowi na zmiany cenowe, jakie przyniosłoby nam euro. A podrożeć miałyby m.in. chleb czy mleko.
Klienci mocno odczuliby wejście nowej waluty, ponieważ to właśnie sklepy byłyby jednymi z tych jednostek, które musiałyby liczyć się z najwyższymi wydatkami. Jest to związane np. z wymianą kas oraz dostosowaniem wielu systemów do obliczeń dokonywanych na walucie innej, niż polska złotówka.
Poza indywidualnymi obywatelami, również cała gospodarka mogłaby stracić na wejściu do Eurolandu w obecnych czasach. Analitycy wyliczają, że przystąpienie do Eurolandu kosztowałoby nas ok. 20,5-28 miliardów złotych, jednak trudno im zapewnić, że ta suma zwróci się w krótkim czasie.
I choć euro pomogłoby ustabilizować sytuację ekonomiczną kraju, a w ostatecznym rozrachunku pomogłoby firmom obniżyć koszty działalności oraz przełożyłoby się na zmniejszenie inflacji, to jednak ekonomiści studzą zapał polityków przestrzegając, że lata 2014 czy 2015 to za wcześnie, by mówić o przystąpieniu do wspólnoty walutowej, a pierwszym realnym terminem może być wspomniany już, rok 2017.
Jednak wbrew słowom polityków, w tym premiera Donalda Tuska oraz ministra finansów, Jacka Rostowskiego, nie powinniśmy wprowadzać euro w 2014 ani 2015r. Eksperci, jako najwcześniejszą datę, wskazują rok 2017, choć i to nie jest pewne. Będzie trzeba po prostu dokładnie obserwować sytuację w Eurolandzie i na tej podstawie podejmować decyzje, mając pewność, że strefa euro radzi sobie z kryzysem i będzie w stanie wrócić do pierwotnego stanu.
Niemniej jednak, ekonomiści przypominają też o innych kwestiach, jak choćby o tym, że jeżeli wejdziemy do strefy euro, to dość zauważalnie wzrosną u nas ceny podstawowych produktów. Według szacunków, z tego powodu, w domowych budżetach ubędzie nam ok. 240zł rocznie. Choć na przestrzeni 12 miesięcy nie wydaje się to zbyt dużą sumą, to jednak przy obecnych problemach finansowych wielu Polaków, może to dramatycznie wpłynąć na poziom życia niektórych obywateli.
Dodając do tego zapowiadaną na przyszły rok recesję, nie należy spodziewać się odczuwalnej poprawy sytuacji finansowej w naszych domach. Chociaż średnie wynagrodzenie ma wzrosnąć o 100zł brutto, to jednak wciąż nie będziemy gotowi na zmiany cenowe, jakie przyniosłoby nam euro. A podrożeć miałyby m.in. chleb czy mleko.
Poza indywidualnymi obywatelami, również cała gospodarka mogłaby stracić na wejściu do Eurolandu w obecnych czasach. Analitycy wyliczają, że przystąpienie do Eurolandu kosztowałoby nas ok. 20,5-28 miliardów złotych, jednak trudno im zapewnić, że ta suma zwróci się w krótkim czasie.
I choć euro pomogłoby ustabilizować sytuację ekonomiczną kraju, a w ostatecznym rozrachunku pomogłoby firmom obniżyć koszty działalności oraz przełożyłoby się na zmniejszenie inflacji, to jednak ekonomiści studzą zapał polityków przestrzegając, że lata 2014 czy 2015 to za wcześnie, by mówić o przystąpieniu do wspólnoty walutowej, a pierwszym realnym terminem może być wspomniany już, rok 2017.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.