Uwolnienie zawodów znajdujących się w II transzy umowy deregulacyjnej pozwoliło na łatwiejszy dostęp do takich profesji, jak m.in. architekci, inżynierowie budowlani, doradcy podatkowi, czy urbaniści. To ci ostatni wzbudzają najwięcej emocji, ponieważ pracujący już w zawodzie specjaliści są w większości absolutnie przeciwni deregulacji ich zawodu. Złożono w tej sprawie już nawet skargę do Trybunału Konstytucyjnego.

Natomiast 10 grudnia do zawodów tych dołączyć mają m.in. biegły rewident, czy profesje związane z obsługą metra i kolei. Przypomnijmy, że I transza deregulacyjna weszła w życie już rok temu. Wtedy uwolniono pierwszych 51 profesji. Aktualnie Sejm pracuje nad III grupą zawodów, do których dostęp będzie łatwiejszy niż obecnie.

III transza deregulacyjna ma być największą spośród wszystkich dotychczasowych. Obejmie ponad 100 zawodów, w tym np. strażak, inżynier pożarnictwa, rzeczoznawca w zakresie jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, tłumacz przysięgły. Poza tym, III transza będzie dotyczyła zawodów związanych z rynkiem kapitałowym i towarowym, z konserwacją zabytków, geologią, górnictwem.

Jako, że trudno jest na razie określić efekty, jakie przyniosło uwolnienie zawodów, Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło zebrać dane, które pozwolą ustalić, czy I transza deregulacyjna przyniosła oczekiwane skutki. W tym celu należy zebrać szereg istotnych danych. Decydując się na wprowadzenie transz, liczono na to, że już przy I grupie pojawi się ok. 50-100 tysięcy nowych miejsc pracy. Analitycy twierdzą jednak, że rezultaty będą widoczne dopiero za kilka lat.

Szacuje się, że łącznie uwolnieniu ulegnie 250 zawodów. Takie działania mają na celu ułatwienie dostępu do wielu profesji po to, by więcej osób miało szansę na ich wykonywanie. Według znacznej grupy osób, deregulacja zawodów spowoduje spadek jakości wykonywanych usług, jednak politycy skupiają się głównie na tym, by w ten sposób minimalizować bezrobocie.