Czy rynek nie przesadza z pesymizmem?
Kiepski sentyment panujący od rana na światowych rynkach sprzyjał przecenie bardziej ryzykownych aktywów. Wspólna waluta po mocnym osłabieniu w sesji azjatyckiej podtrzymywała ruch deprecjacyjny, jednak już w znacznie mniejszym stopniu. Wspomagały ją w tym mieszane odczyt indeksu PMI dla sektora przemysłowego i usługowego w Strefie Euro oraz dane o nowych zamówieniach w przemyśle Eurostrefy.
Mimo, że były to dane za wrzesień to jednak skala z jaką odczyt końcowy przewyższył oczekiwania był znaczący. To spowodowało, że eurodolar znów przetestował okolicę wsparcia na 1,3440. Tym razem jednak poziom ten nie stawiła dużych oporów. Siłę przebicia niedźwiedzie zyskały za sprawą nieudanej aukcji niemieckich obligacji. Z planowanej puli 6 mld udało się sprzedać zaledwie 3,6 mld. W tym zaś kwotę 2,4 mld kupił niemiecki BundesBank. Ta informacja zatrzęsła mniej pewnymi aktywami, a zwłaszcza euro, które osłabiło się względem dolara do poziomu 1,3371.
Taki obraz sytuacji może oznaczać, że rozlewająca się coraz mocniej po Europie zaraza dociera coraz mocniej do jej najzdrowszego elementu. Taki rozwój wypadków zdecydowanie podniósł poziom pesymizmu, który i tak jest już wysoki. Dlatego w takiej sytuacji warto się zastanowić, czy nie dokonało się pewne przereagowanie. Uczestnicy rynku w obawie o pogarszanie się sytuacji od pewnego czasu wykazują się sporą powściągliwością.
Widać to na przykładzie banków, które starają się coraz mocniej delewarować. To może negatywnie wpłynąć na możliwości finansowania się już nie tylko przedsiębiorstw, ale także i państw. Skoro Berlin ma trudności w pozyskaniu finansowania to co ma powiedzieć reszta krajów Strefy Euro. Uwaga rynków może się tu mocniej skupić na Francji. To bowiem dla tego kraju rozlewanie się kryzysu stanowi teraz bardzo poważny problem, zwłaszcza jak agencja Fitch w swoim raporcie ponownie przestrzegła Paryż o możliwości obniżenia wiarygodności kredytowej. To wszystko, a zwłaszcza zbyt nerwowe reakcje przyczyniają się do nakręcania spirali kryzysu, z której coraz trudniej będzie się wyrwać. Potwierdzają to także cały czas wysokie rentowności papierów dłużnych krajów Strefy Euro.
Rodzi się zatem pytanie co w takiej sytuacji robić. Jak na razie dwie wyczekiwane przez inwestorów opcje są blokowane przez Niemcy, czyli emisja euroobligacji oraz masowa interwencja EBC na rynku długu. Obie opcje są jednak tematem dyskusji. Dziś przewodniczący KE wyraził zadowolenie, że Berlin nie sprzeciwia się samej idei wprowadzenia wspólnych obligacji, lecz uważa, że termin do omawiania tego tematu jest nienajlepszy.
Według Wolfganga Schaeuble euroobligacje wprowadzone w tym momencie zmniejszyły by presję na obniżanie zadłużenia w niektórych krajach. W kwestii dodruku euro przez EBC to stanowisko jest niezmienne, choć dziś minister finansów Finlandii powiedział, że gdy wszystko inne zawiedzie trzeba będzie się zastanowić nad rolą EBC i MFW. Pod koniec dnia jedno euro kosztowało 1,3370 dolara.
Pod koniec dzisiejszej sesji europejskiej na krajowym rynku nie było już śladu po porannej interwencji Narodowego Banku Polskiego. Kurs pary EUR/PLN zbliżył się bardzo mocno do poziomu 4,50, zaś USD/PLN dotknął poziomu 3,36 notowanego ostatnio na przełomie września i października. Na silną przecenę rodzimej waluty złożyły się przede wszystkim sytuacja w Strefie Euro oraz USA. Kiepska aukcja niemieckich obligacji, obawy o wiarygodność kredytową Francji i Austrii oraz słabe dane makroekonomiczne zarówno ze Starego Kontynentu jak i zza oceanu były dziś motorem napędowym byków.
Notowaniom rodzimej waluty nie sprzyjały dziś także rosnące rentowności polskich obligacji. W ciągu dnia stopa zwrotu z 10 letnich obligacji dotknęła poziom 6% co jest wyraźnym znakiem rosnącej niepewności i strachu.
Taki obraz sytuacji może oznaczać, że rozlewająca się coraz mocniej po Europie zaraza dociera coraz mocniej do jej najzdrowszego elementu. Taki rozwój wypadków zdecydowanie podniósł poziom pesymizmu, który i tak jest już wysoki. Dlatego w takiej sytuacji warto się zastanowić, czy nie dokonało się pewne przereagowanie. Uczestnicy rynku w obawie o pogarszanie się sytuacji od pewnego czasu wykazują się sporą powściągliwością.
Widać to na przykładzie banków, które starają się coraz mocniej delewarować. To może negatywnie wpłynąć na możliwości finansowania się już nie tylko przedsiębiorstw, ale także i państw. Skoro Berlin ma trudności w pozyskaniu finansowania to co ma powiedzieć reszta krajów Strefy Euro. Uwaga rynków może się tu mocniej skupić na Francji. To bowiem dla tego kraju rozlewanie się kryzysu stanowi teraz bardzo poważny problem, zwłaszcza jak agencja Fitch w swoim raporcie ponownie przestrzegła Paryż o możliwości obniżenia wiarygodności kredytowej. To wszystko, a zwłaszcza zbyt nerwowe reakcje przyczyniają się do nakręcania spirali kryzysu, z której coraz trudniej będzie się wyrwać. Potwierdzają to także cały czas wysokie rentowności papierów dłużnych krajów Strefy Euro.
Według Wolfganga Schaeuble euroobligacje wprowadzone w tym momencie zmniejszyły by presję na obniżanie zadłużenia w niektórych krajach. W kwestii dodruku euro przez EBC to stanowisko jest niezmienne, choć dziś minister finansów Finlandii powiedział, że gdy wszystko inne zawiedzie trzeba będzie się zastanowić nad rolą EBC i MFW. Pod koniec dnia jedno euro kosztowało 1,3370 dolara.
Pod koniec dzisiejszej sesji europejskiej na krajowym rynku nie było już śladu po porannej interwencji Narodowego Banku Polskiego. Kurs pary EUR/PLN zbliżył się bardzo mocno do poziomu 4,50, zaś USD/PLN dotknął poziomu 3,36 notowanego ostatnio na przełomie września i października. Na silną przecenę rodzimej waluty złożyły się przede wszystkim sytuacja w Strefie Euro oraz USA. Kiepska aukcja niemieckich obligacji, obawy o wiarygodność kredytową Francji i Austrii oraz słabe dane makroekonomiczne zarówno ze Starego Kontynentu jak i zza oceanu były dziś motorem napędowym byków.
Notowaniom rodzimej waluty nie sprzyjały dziś także rosnące rentowności polskich obligacji. W ciągu dnia stopa zwrotu z 10 letnich obligacji dotknęła poziom 6% co jest wyraźnym znakiem rosnącej niepewności i strachu.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.