Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych przyznało, że jego członkowie pracują właśnie nad projektem ustawy, która na wszystkie jednostki gospodarcze działające na terytorium naszego kraju nakładałaby obowiązek jawności płac. Dzięki temu, każdy wiedziałby, ile dokładnie zarabiają inne osoby, w tym jego szef czy współpracownicy.

Informacje na temat zarobków najprawdopodobniej miałyby przyjmować formę rozliczeń podatkowych PIT umieszczanych w takim miejscu firmy, aby każdy miał szansę sprawdzić, jakie są roczne dochody wszystkich pracowników przedsiębiorstwa.

Związkowcom chodzi głównie o to, aby uświadomić obywatelom, jaka jest różnica między ich zarobkami a dochodami ich prezesów, kierowników, dyrektorów. Twierdzą też, że jeżeli wszyscy będą wiedzieli, ile kto zarabia, to pomoże to w dążeniu do sprawiedliwości w kwestii wysokości płac.

Optymiści zakładają, że jawność płac mogłaby pomóc np. w wyrównywaniu wynagrodzeń uzyskiwanych przez mężczyzn i kobiety. Obecnie panie dostają średnio aż o 15% mniej niż panowie. Istnieje także duże prawdopodobieństwo, że nowa ustawa skłoniłaby poszczególne firmy do zachowania większej sprawiedliwości przy ustalaniu stawek dla konkretnych pracowników, bez względu na jakiekolwiek sympatie i antypatie czy też koligacje rodzinne.

Z drugiej jednak strony istnieją obawy, że jawność płac doprowadziłaby do niepokojów w firmach, a to przełożyłoby się na fatalną atmosferę i w efekcie, gorsze wyniki poszczególnych pracowników. O ile w Skandynawii ludzie są przyzwyczajeni do poznawania stawek swoich zarobków, o tyle w Polsce pytanie o wysokość pensji wydaje się być niegrzeczne.

Dodatkowo, w dobie kryzysu, gdy tak wielu Polakom brakuje środków na zaspokajanie podstawowych pieniędzy, świadomość tego, że koledzy lub przełożony zarabiają wyraźnie więcej, mogłaby rodzić niechęć, a nawet nienawiść w ogromnym stopniu utrudniającą wykonywanie służbowych obowiązków.

Niemniej jednak, trzeba przyznać, że część płac jest już w Polsce jawnych. Dotyczy to m.in. wynagrodzeń w sektorze publicznym czy polityce, gdzie otwarcie mówi się o pensjach posłów i senatorów.

Jako, że OPZZ nie ma tzw. inicjatywy ustawodawczej, a więc nie może oficjalnie przedstawić swojego projektu, ma nadzieję, że pomogą w tym politycy z lewicowych partii, którzy zdaniem związkowców, raczej poprą pomysł.