Jednym z głównych działań oszczędnościowych, które są podejmowane w Stanach Zjednoczonych, jest cięcie wydatków administracyjnych. W związku z tym, planowane są m.in. liczne zwolnienia w tym sektorze. Na taką sytuację wyjątkowo zareagował prezydent Barack Obama, który postanowił, że zmniejszona zostanie jego płaca.

Obecnie prezydent USA zarabia rocznie 400 tysięcy dolarów. Swoje przychody chce pomniejszyć o 5%. Będzie zatem przelewał z powrotem do budżetu państwa ok. 65 tysięcy dolarów. Dzięki temu, zachowana zostanie minimalna płaca prezydencka ustalana prawnie, a Obama będzie osobiście wykonywał przelewy zwracające określoną część wynagrodzenia.

Chociaż 65 tysięcy dolarów z pewnością nie stanowi zawrotnej sumy, która mogłaby zmienić sytuację finansową USA, to jednak eksperci podkreślają, że Barack Obama wiele zyska w oczach swoich obywateli. W takim przypadku najważniejszy jest bowiem sam gest.

Cięcia budżetowe związane z oszczędnościami w amerykańskim sektorze administracyjnym weszły w życie 1 marca. W ciągu pierwszych 7 miesięcy mają one wynieść 85 miliardów dolarów, a na przestrzeni 10 lat mają stanowić 1,2 biliona dolarów.

Chociaż Demokraci podkreślają, że zaszkodzą one wielu sensownym działaniom takim, jak choćby opłacanie ciepłych posiłków dla dzieci, to jednak Republikanie udowadniają, że dotychczas środki te i tak były marnotrawione. Udowodniono m.in., że łatwe jest wyłudzenie pieniędzy na wsparcie nieistniejących celów, a także, że prowadzenie niektórych programów społecznych nie ma najmniejszego sensu.

Decyzja Obamy dotycząca obniżenia jego pensji mogła dać wiele do myślenia innym politykom. Obserwatorzy zaczęli wyliczać, jakie są dochody europejskich członków rządu i głów państw. Okazało się, że prezydent Bronisław Komorowski zarabia miesięcznie ok. 14 tysięcy złotych netto. Niewiele mniejsze wynagrodzenie otrzymuje premier Donald Tusk.

Polscy politycy często podkreślają, że ich dochody są dużo mniejsze niż w przypadku ich zachodnich kolegów, jednak eksperci wciąż przypominają, że ich wynagrodzenie jest kilkukrotnie wyższe niż to, które otrzymuje przeciętny obywatel kraju, ale i sporo wyższe od minimalnej płacy krajowej.