Bank Światowy obniżył dziś prognozy dotyczące globalnego wzrostu gospodarczego. Eksperci uznali, że jednak nie ma szans, by dynamika światowego PKB wyniosła w tym roku 3,3%. Ma to być 3,0%. Natomiast w roku następnym będzie to raczej 3,3%, a nie tak, jak zakładano w lipcu 3,5%. Dodano przy tym, że tak naprawdę motorem światowej gospodarki są Stany Zjednoczone i póki co, żaden kraj nie jest w stanie dorównać im pod tym względem.

Poza USA, nieźle ma wyglądać sytuacja w Wielkiej Brytanii. Efekty kryzysu nadal będzie odczuwać natomiast Japonia. Mimo to jej PKB ma wzrosnąć w bieżącym roku do poziomu 1,2%, a w przyszłym do 1,6%. Praktycznie tak samo ma wyglądać sytuacja w Eurolandzie. Gospodarka strefy euro ma wzrosnąć w 2015r. o 1,1%. W roku następnym, jak tez w 2017r. ma to być 1,6%.

Ekonomiści pracujący dla Banku Światowego uznali, że obniżki cen ropy naftowej komplikują sytuację gospodarek na całym świecie. O ile część krajów może na tym zyskać, ponieważ importują surowiec, to jednak należy pamiętać, że stratne będą państwa, które je sprzedają.

Analitycy zakładają, że spadki cen ropy mogą doprowadzić do obniżenia inflacji w krajach na całym świecie, a to natomiast może sprawić, że w zamożnych państwach opóźniona zostanie podwyżka podatków. Na taniejącej ropie zyskać mają m.in. Indie i Chiny, które importują duże jej ilości. Szacuje się, że PKB Indii wzrośnie na przestrzeni tego roku do 7%. Zupełnie inaczej ma być w Rosji, która jest jednym z głównych importerów. Jej gospodarka ma skurczyć się w 2015r. o 2,9%, a w 2016r. ma wzrosnąć zaledwie o 0,1%.

Podsumowując swoje przewidywania względem tempa rozwoju gospodarczego na globie, eksperci z BŚ podkreślili, że w większości regionów problemem wciąż jest niestabilność rynku finansowego, a także rosnące koszty obsługi długów poszczególnych krajów i słabe wyniki gospodarcze strefy euro i Japonii.