Dodatkowo, na obniżenie not ratingowych wpływ miała bardzo niska zdolność kredytowa tego południowego kraju. Jest ona powodowana głównie nieprzemyślanymi pożyczkami, które negatywnie wpływają na cały, hiszpański sektor bankowy.

Co więcej, w czwartek, 7 czerwca, amerykańska agencja Fitch zdecydowała się na obniżenie ratingu Hiszpanii i to aż o 3 stopnie z dotychczasowego poziomu A. Dało to obecną ocenę BBB. Przy okazji, eksperci oszacowali, że perspektywa kraju jest negatywna, co oznacza, że nie wykluczają dalszych spadków notowań ratingowych zakładając, że sytuacja tego kraju będzie się jeszcze pogarszała. Swoją decyzję Fitch uzasadnia głównie obawami, że Hiszpania może podzielić los Grecji. Zaznacza się przy tym, że kraj Półwyspu Iberyjskiego ma szczególne problemy z wysokim poziomem drogiego długu zagranicznego, co sprawia, że kłopoty najprawdopodobniej będą się pogłębiać.

Specjaliści pracujący dla agencji zaznaczyli dodatkowo, że hiszpańskie banki należy dokapitalizować. Minimalną kwotą powinno być tu 50mld euro, choć optymalną byłoby 100mld euro. Wyliczenia opierają się głównie na wcześniejszych szacunkach Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF). Zgodnie z jego obliczeniami, straty instytucji finansowych funkcjonujących w Hiszpanii wynoszą obecnie, co najmniej 218mld euro, choć niewykluczone, że mogą sięgać 260mld euro. Według IIF oznacza to, że potrzebują one przynajmniej 60mld euro pomocy.

Niemniej jednak, Euroland przyznaje, że jest gotowy do wsparcia Hiszpanii. Jean-Claude Juncker stwierdził wczoraj, że jeśli tylko tamtejszy rząd poprosi o pomoc dla swojego sektora bankowego, to może ją otrzymać. Oczywistym jest, że UE nie chce dopuścić do tego, by w Hiszpanii sytuacja zaczęła przypominać tę w Grecji - odbija się to bowiem nie tylko na tym jednym kraju, ale na całej strefie euro.