Przeprowadzone wczoraj referendum okazałą się kompletną klapą. Frekwencja była historycznie niska, co zdecydowanie uniemożliwiło poważne podejście do wyników. Aby referendum było wiążące, frekwencja musi przekroczyć 50%, a w niedzielę 6 września do urn poszło zaledwie… 7,8% uprawnionych do głosowania Polaków!

W związku z tym, wynik głosowania nie ma żadnego znaczenia. Eksperci ostro komentują frekwencję na referendum, jako klęskę polskiej demokracji. Dość niepokojące wydało się, że Polacy, mając możliwość bezpośredniego decydowania o sprawach państwowych, nie byli tym w ogóle zainteresowani. Z drugiej strony, pojawiają się jednak głosy na temat tego, że referendum nie było odpowiednio przygotowane, a Polacy nie chcieli brać w nim udziału, bo akurat te kwestie nie były dla nich tak istotne, jak mogłoby się wydawać.

Jednym z największych zarzutów, jakie stawiano wobec wrześniowego referendum była jego cena. Organizacja ogólnokrajowego głosowania pochłonęła ponad 90 milionów złotych. Przy tak niskiej frekwencji mamy już pewność, że ta kwota została wydana zupełnie niepotrzebnie.

Przypomnijmy, że obywatele naszego kraju mieli wczoraj odpowiedzieć na 3 pytanie. Pierwsze z nich dotyczyło wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu. Przy frekwencji 7,8%, koncepcję poparło 78,75% głosujących.

Drugie pytanie dotyczyło utrzymania dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych, które funkcjonują obecnie za środki pochodzące z budżetu państwa. Przeciwko pozostawieniu takiego stanu rzeczy opowiedziało się 82,63% głosujących.

Natomiast ostatnie pytanie odnosiło się do wprowadzenia ogólnej zasady rozstrzygania wątpliwości związanych z przepisami prawa podatkowego na korzyść podatnika. W tym przypadku, pomysł poparło 94,51% uczestników referendum.